Relacja

Filmweb w Cannes: Tajska palma i złoty Leigh

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Filmweb+w+Cannes%3A+Tajska+palma+i+z%C5%82oty+Leigh-60947
Konkursowe zmagania zakończyły projekcje thrillera o zaangażowaniu Brytyjczyków w  wojnę w Iraku, "Route Irish" Kena Loacha, enigmatycznej buddyjskiej przypowieści "Uncle Boonmee Who Can Recall His Past Lives" Taja Apichatponga Weerasethakula, historycznego obrazu ukazującego dzieje walki Algierczyków z francuską okupacją, "Outside of the law" Rachida Bouchareba, "Tender son - The Frankenstein Project" –  dziwacznej wariacji na temat słynnej powieści Mary Shelley, oraz drugiej odsłony "Spalonych słońcem" Nikity Michałkowa.

W niedzielę Jury pod przewodnictwem Tima Burtona z Alberto Barberą, Kate Beckinsale, Giovanną Mezzogiorno, Alexandre'em Desplatem, Benicio Del Toro, Victorem Erice, Emmanuelem Carrere i Shekharem Kapurem w składzie wydało swój kontrowersyjny werdykt.

Nie bez przyczyny organizatorzy w festiwalu ogłoszenie zwycięzców zaplanowało nie na sobotę, ale tradycyjnie na niedzielę wieczorem, kilkadziesiąt godzin po ostatnim premierowym pokazie. Czas oczekiwania na ostateczne rozstrzygnięcia skutecznie podgrzewa bowiem atmosferę, a dywagacje na temat kształtu listy zwycięzców, typowanie faworytów i największych przegranych nie schodzą z czołówek rozmaitych mediów.  Teraz, gdy znamy już laureatów, gorączkowe przewidywania zastąpić może spokojna ocena tegorocznych zmagań oraz werdyktu, który wbrew pozorom nie jest tak szokujący, jakby się na pierwszy rzut oka wydawało.

Największą konsternację wywołała decyzja dotycząca głównego trofeum. Złota Palma trafiła do Apichatponga Weerasethakula za nużącą i bardzo enigmatyczną opowieść "Uncle Boonmee Who Can Recall His Past Lives" poruszającą temat reinkarnacji, tradycyjnych wierzeń mieszkańców Tajlandii w kontekście aktualnej sytuacji politycznej tego kraju oraz szeroko pojętego postępu cywilizacji. Zaskoczenie tym większe, że przy nagrodach całkowicie pominięty został zdecydowanie najlepszy film imprezy, murowany faworyt znakomitej większości obserwatorów  – "Another Year" Mike’a Leigh. Obraz, który w bardzo prostej i urzekającej formie zdołał ująć bogaty w trudy i radości codziennego życia świat swoich bohaterów. Poruszający, zabawny i niezwykle precyzyjny scenariusz, w którym nie ma ani jednego zbędnego zdania sprawia, że lektura obrazu jest prawdziwą ucztą.

 Największym pozytywnym zaskoczeniem imprezy okazał się skromny, religijny dramat "Of Gods and Men" Xaviera Beauvois (zasłużona i przewidywana Grand Prix), ukazujący duchowe zmagania zakonników, proces podejmowania fundamentalnych decyzji wobec realnego zagrożenia ze strony muzułmańskich ekstremistów.

Bolesnym i największym rozczarowaniem okazał się pełen irracjonalnych rozwiązań fabularnych, bardzo słaby thriller "Route Irish" Kena Loacha. Dołączony w ostatniej chwili do konkursu najnowszy obraz mistrza kina społecznego sprawia wrażenie napisanej na kolanie i pospiesznie zmontowanej historii, która męczy niewiarygodnymi emocjami i jednowymiarowym aktorstwem. Pojawiające się w polskich mediach pełne eufemizmów i dziwnej apologetyki recenzje tego dzieła były, choć w zupełnie innym aspekcie, kolejnym negatywnym zaskoczeniem tegorocznego festiwalu. Wszak szacunek wobec wielkich artystów ze znakomitym dorobkiem nie może zapewniać im immunitetu wobec zasłużonej krytyki i nie usprawiedliwia prób zaklinania rzeczywistości.

Najwięcej kontrowersji i zachodu organizatorom przysporzył "Outside of the law" Rachida Bouchareba, który jeszcze przed premierą wzbudził protesty francuskiej skrajnej prawicy, która oskarżyła  reżysera o fałszowani historii i ukazywanie walki władzy z algierskimi bojówkami w niesprawiedliwy sposób. W obawie przed zamieszkami lub incydentami podczas projekcji w dniu jego pokazów pałac festiwalowy otoczony był przez zastępy uzbrojonych policjantów, a wstęp do sal kinowych wiązał się z niezwykle zaostrzoną kontrolą widzów.

Tegoroczny konkurs przyniósł zaskakująco dużo znakomitych ról kobiecych. Nagroda w tej kategorii była bardzo trudna do przewidzenia. Mogła trafić zarówno do bardzo doświadczonej (330 filmów!) koreańskiej aktorki Yun Junghee za znakomitą kreację cierpiącej na Alzheimera babci w "Poezji" Lee Chang-donga jak i grającej sfrustrowaną i nadpobudliwą Mary z "Another Year" Lesley Manville. Nie można było zapomnieć też o rolach pokojówek w "The Housemaid" oraz niosącej na swoich barkach cały ciężar słabego, ale znakomicie zagranego "Certified Copy" Abbasa Kiarostamiego Juliette Binoche. I to właśnie ta ostatnia Złotą Palmę zabrała w niedzielny wieczór do domu.
Znacznie mniej zapadające w pamięć były tym razem role męskie. Głównymi kandydatami do laurów byli zatem Javier Bardem za "Biutiful" Iñárritu, oraz reżyser i aktor w jednym, czyli Mathieu Amalric za "On Tour". I o ile zwycięstwo tego pierwszego wydawało się zrozumiałe to decyzja o wyróżnieniu w tej kategorii Ex-aequo Włocha Elio Germano za chaotyczną kreację w "Nostra Vita" wydaje się już wątpliwa. Amalric nie dostał w prawdzie nagrody aktorskiej, ale z pewnością godną rekompensatą okazała się ta za najlepszą reżyserię, również przyznana zdecydowanie na wyrost.

Inne wyróżnienia nie budzą już takich kontrowersji. Docenienie scenariusza koreańskiej "Poezji", subtelnej opowieści o lirycznej, czyli lepszej stronie świata oraz dramatu ukazującego konsekwencje ludzkiego egoizmu "A screaming Man" z Czadu są jak najbardziej zasłużone.

Cannes okazało się w tym roku wyjątkowo mało gościnne. Znakomita większość nagród powędrowała do miejscowych artystów lub obrazów, w których produkcji Francja miała swój udział. Spośród siedmiu kategorii jedynie w dwóch (scenariusz i aktor) zwyciężyli twórcy nie związani z krajem gospodarzy.

Program tegorocznego konkursu jak zwykle był bardzo różnorodny. Znalazły się w nim filmy reprezentujące niemal wszystkie gatunki i style od medytacyjnych opowieści o życiu i przemijaniu, wyrzutach sumienia i samotności po dynamiczne kino polityczne i krwawą sensację. Zabrakło być może jedynie horroru, choć obraz Rosji zawarty w "My Joy" Loznitsy zdaje się jemu wyjątkowo bliski. Większość z walczących o Złotą Palmę obrazów rozpocznie teraz swój obieg festiwalowy. Do regularnej dystrybucji tafią tylko te rokujące choćby częściową rentowność dzieła. Dlatego też pokazy na rozmaitych filmowych imprezach mogą być jedyną okazją ich zobaczenia i konfrontacji osobistej opinii z głosami krytyków i ocenami jurorów.

Konkurs główny, choć najbardziej emocjonujący to nie całe Cannes. Ciekawym urozmaicenie zmagań były pokazy filmów poza konkursem, wśród których poza omawianymi już na tych łamach "Wall street: Pieniądz nie śpi" i "Robin Hoodem" znalazły się najnowsze produkcje Woody'ego Allena "You Will Meet A Tall Dark Stranger" oraz znakomita, zabawna "Tamara Drewe" Stephena Frearsa.

Wyjątkowo wyrównany i przyzwoity poziom prezentowały też filmy zgromadzone w sekcji "Un Certain Regard". Na szerszy opis 19 znajdujących się w niej tytułów przyjdzie jednak pora przy okazji ich polskich premier podczas festiwali i przeglądów, do programu których z pewnością wiele z nich trafi już niebawem.

Sześćdziesiąta trzecia edycja najważniejszego wydarzenia filmowego świata przeszła do historii. W pamięci pozostanie barwny i złożony obraz świata, który wyłonił się z dzieł najwybitniejszych przedstawicieli współczesnego kina. Szkoda tylko niefortunnego werdyktu i zadziwiającego jurorskiego bojkotu arcydzieła Mike’a Leigh. Gdyby nie ten finałowy zgrzyt wizytę nad Lazurowym Wybrzeżem uznać by można za w pełni satysfakcjonującą.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones