KFF: Małe triumfy i duże olśnienia

Filmweb / autor: , /
https://www.filmweb.pl/news/KFF%3A+Ma%C5%82e+triumfy+i+du%C5%BCe+ol%C5%9Bnienia-43595
Wiele dokumentów na tegorocznym festiwalu w Krakowie to proste przyglądanie się światu, bez kreacji, nierzadko bez przemyślanego scenariusza. Tak jakby twórcy przyczepili sobie kamerę na ramieniu i przechadzali się ulicami miasteczek, zaglądali do domów i na podwórka, czasem przysiadali przed kimś, kto chce coś opowiedzieć. Ale po wyjściu z seansu nic w nas nie zostaje, bohaterowie i ich radości, smutki, refleksje gdzieś ulatują. Czerwcowe słońce szybko wypala niedawno oglądane obrazy.
Dlatego filmy, w których czuć pracę scenarzysty, reżysera (najczęściej jest to jedna osoba), filmy, które oparto na wyraźnym pomyśle, zostają na dłużej w pamięci. Nawet jeśli opowiadają małe historie o niepozornych bohaterach. Takim filmem jest "Złota rybka" Tomasza Wolskiego, pełnometrażowy dokument twórcy nagradzanej "Kliniki". Jego bohaterowie to mieszkańcy Domu Opieki Społecznej, niepełnosprawni o różnym stopniu upośledzenia umysłowego i fizycznego. I chociaż wydawałoby się, że portretującemu ich codzienne zmagania z życiem twórcy łatwo będzie popaść w banał, to jednak udaje mu się nasycić opowieść szczerym wzruszeniem, a przede wszystkim dużą dawką humoru. Oczywiście gdyby nie wyjątkowi - nie przez swoją ułomność, a fotogeniczność - bohaterowie, nie byłoby efektu lekkości mimo poważnego tematu. Na bohaterów trzeba jednak umieć spojrzeć, wydobyć z nich to, co potem "zagra" w filmie. Nie każdy dokumentalista ma tę umiejętność, nie wystarczy bowiem skierować oko kamery na człowieka, dobrze jest wiedzieć, co się chce powiedzieć. (ak)
W przeciwieństwie do zeszłego roku tym razem do sekcji konkursowej trafiło sporo dokumentów z programu 30 minut. Finansowany przez PISF projekt ma dać szansę młodym twórcom na debiut w krótkim metrażu. Poziom tych filmów jest bardzo nierówny, przeważa łatwizna stereotypu, kunktatorstwo, brak oryginalnego tonu , na szczęście trafiają się perełki. Zaliczyć do nich można pokazaną wczoraj "Arię Divę" Agnieszki Smoczyńskiej. W ekranizacji opowiadania Olgi Tokarczuk oglądamy historię relacji dwóch kobiet. Basia (Gabriela Muskała) to młoda matka i ciekawa życia kobieta ograniczana przez rutynę codzienności. Wydaje się szczęśliwa do czasu, gdy piętro wyżej wprowadza się diva operowa (Katarzyna Figura). Tajemnicza kobieta i aura jaką roztacza, zmusza Basię do zadania sobie pytań o słuszność życiowych wyborów, o to co utraciła i z czego zmuszona była zrezygnować. Podobne pytania, choć z zupełnie innej perspektywy, musi zadać sobie śpiewaczka. Smoczyńska, śladem Tokarczuk, wierzy w ekranową atrakcyjność subtelnych relacji. Nie próbuje upychać tej historii w żadne wygodne sztampy, nie dopowiada, nie daje recept, nie podsuwa łatwych rozwiązań. Historia, troszkę jak z Claude'a Sauteta - wiemy, że w życiu bohaterów zdarzyło się coś ważnego, jednak bez fanfar czy mocnych akcentów. Kobiety zostaną samotne jak były, a jednak coś się zmieniło i nic nie będzie już takie samo. Ciekawy portret kobiet to w naszym kinie rzadkość, w "Aria Diva" miło wyłamuje się ze stereotypu, w czym wielka zasługa koncertowego duetu aktorskiego Figura - Muskała.
Festiwal to dużo rozczarowań, ale i pewne olśnienia. Marcin Koszałka należy do tych, którzy nigdy nie zawodzą. Tak było w zeszłym roku, gdy pokazane w Krakowie "Istnienie" okazało się zdecydowanie najmocniejszym punktem festiwalu, nie inaczej jest teraz. Na wczorajszym przeglądzie polskiej sekcji konkursowej sala wypełniona była po brzegi, ludzie siedzieli nawet na schodach. Wielu z nich przyjechało specjalnie by zobaczyć nowy film Koszałki "Do bólu". Reżyser po raz kolejny dokonuje bolesnej wiwisekcji relacji rodzinnych, tym razem na przykładzie pewnego psychoterapeuty i jego matki. Mimo skończonych 50 lat Jacek wciąż z nią mieszka. Poznał kobietę, ale matka nie może zaakceptować rywalki. Kamera rejestruje ich słowne potyczki - histerie matki, próby ich racjonalizacji przez syna. Jacek wie co jest grane, w języku swojej profesji bez problemu nazywa toksyczną sytuację i potrafi wskazać jej źródła. Świadomość zapętlenia nie przekłada się jednak na konkretne działania. Koszałka pokazuje to co często wydaje nam się niemożliwe. Jak ludzie niepotrafiący ogarnąć własnego życia mogą pomóc żyć innym. Dla Jacka terapią stała się współpraca z reżyserem. Na spotkaniu po wczorajszej projekcji "Do bólu", bohater nie potrafił się już otworzyć, wybiec poza psychologiczny żargon. To stało się możliwe tylko w kinie, poza nim ciężko zrzucić zbyt przyrosłe maski. Koszałka opowiada swoje historie na granicy ekshibicjonizmu, nigdy jednak jej nie przekracza. Jest jednym z ostatnich psychoanalityków kina, brutalnie obnażając swoich bohaterów, zmusza do wiwisekcji nas wszystkich.
Czy jury doceni "Do bólu" przekonamy się już jutro wieczorem podczas uroczystego zakończenia KFF. (mb)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones