Do trzech razy sztuka. Nie
Jamie Bell i nie
Josh Hutcherson, a
Andrew Garfield został nowym Peterem Parkerem. Tym razem informacja jest już oficjalna, potwierdzona przez samego reżysera
Marca Webba (
"500 dni miłości") i Sony Pictures.
26-letni
Garfield to stosunkowo nowa twarz na scenie filmowej, ale już został doceniony zarówno przez twórców, jak i przez fanów. Jego pierwszą ważną rolą był Jack Bridge w
"Boy A". Ten film otworzył mu wrota kariery. Dzięki temu mógł zagrać u
Juliana Jarrolda w
"Wilczym prawie: 1974",
Terry'ego Gilliama w
"Parnassusie" i
Davida Finchera w
"The Social Network".
Cechuje go rzadkie połączenie inteligencji, sprytu i pokory - tak aktorze wypowiada się
Webb.
W nowym
"Spider-Manie" Peter Parker jest uczniem liceum. Postawiony w ekstremalnej sytuacji będzie musiał pogodzić się z tym, kim się stał, i wybaczyć sobie śmierć wuja, którego – tak przynajmniej mu się wydaje – mógł uratować.
Autorem scenariusza jest
James Vanderbilt (
"Zodiak"). Zdjęcia rozpoczną się w grudniu. Premiera zapowiedziana jest na 3 lipca 2012 roku. Całość prezentowana będzie w 3D.
Mimo że film będzie realizowany z myślą o wielkich wpływach, sam
Garfield mocno się na produkcji nie wzbogaci. Według warunków kontraktu aktor otrzyma około 500 tysięcy za pierwszy film. W przypadku realizacji drugiego filmu jego gaża wzrośnie do miliona dolarów, a za trzeci film ma otrzymać 2 miliony dolarów. Dla porównania
Tobey Maguire za pierwszego
"Spider-Mana" otrzymał 4 mln dolarów, za
drugiego 17,5 mln plus 5% z zysków, za
trzeciego 15 mln plus 7,5% z zysków.