Recenzja filmu

Na skróty (1993)
Robert Altman
Andie MacDowell
Bruce Davison

Dłuższą drogą na skróty

"Nadszedł czas, by znowu wybrać się na wojnę. Nie z Irakiem, międzynarodowymi terrorystami, czy byłą Jugosławią, ale z owocanką południówką, siejącym spustoszenie insektem, który wybrał
"Nadszedł czas, by znowu wybrać się na wojnę. Nie z Irakiem, międzynarodowymi terrorystami, czy byłą Jugosławią, ale z owocanką południówką, siejącym spustoszenie insektem, który wybrał Kalifornię na swój dom."  Chciałbym wszystkich bardzo gorąco do obejrzenia tego filmu zachęcić, a więc zacznę od cytatu z "Kapitana Planety", kreskówki, którą niektórzy może jeszcze pamiętają, a która w filmie wyświetlana w wielu scenach z telewizora lub obecna w relacjach dzieci, pełniła rolę czegoś na kształt antycznego chóru: "Jeśli jest coś, co lubię bardziej od bycia podłym, to bycie przebiegłym”.  I tacy właśnie są Planetarianie Roberta Altmana. Złośliwi, egoistyczni, podli, niewierni, nieufni, małostkowi, histeryczni, źli…, zaś pełnię swych „cnót” osiągają w najbardziej intymnych relacjach. Prywatne piekło, jakie staje się udziałem każdego z nich rozgrywa się w sielskiej scenografii jednakowych planetariańskich domków wypełnionych kartonami płatków śniadaniowych, telefonów, basenów ogrodowych, akwariów, dziecięcych zabawek, mikrofalówek, lodówek i telewizorów. Jednym słowem - w samym centrum współczesnej cywilizacji. Planetarianie, otoczeni przedmiotami, najedzeni i szczęśliwi Amerykanie... Co jednak możemy dostrzec, gdy wnikniemy głębiej do ich świata? Czy nie jest tak, że wcale nie są oni tak zupełnie źli, lecz po prostu wybierając najprostsze, a nie zawsze najlepsze rozwiązania, chadzają na skróty? "Trzęsienia ziemi, niedobór wody, pożary, lawiny błotne, zbrodnia, porachunki gangów, ogromne przeludnienie. Jak będzie wyglądać nasze życie, jeśli będziemy musieli dzielić przestrzeń z owocankami?" Mężczyźni w trakcie wyprawy na ryby znajdują w rzece martwą dziewczynę. Postawieni przed dylematem: wędkować czy zająć się trupem, są początkowo trochę zbici z tropu. Łowić. Nie psuć sobie weekendu. Chłopiec potrącony przez samochód nie pozwala sobie udzielić pomocy, gdyż troskliwa matka (Andie MacDowell) zabroniła mu rozmawiać z nieznajomymi. Sherri (Madeleine Stowe) ma troje dzieci z policjantem Genem (Tim Robbins), któremu wybacza rozliczne romanse. Jego natomiast (oprócz żony i dzieci rzecz jasna) nade wszystko do szału doprowadza niewielki piesek, szczekający i włochaty przyjaciel, obdarzony dobrym węchem świadek jego zdrad małżeńskich. Lois (Jennifer Jason Leigh) codziennie "zdradza" Jerry'ego (Chris Penn) pracując przy obsłudze seks telefonu. Łączy pracę zarobkową z wychowywaniem dzieci. Efekt jest dość ciekawy i możemy ją zobaczyć w sytuacjach, w których przewija lub karmi dziecko z butelki, zwracając się jednocześnie do słuchawki telefonu z czymś w rodzaju: „A Ty dalej z palcami w dupie? O tak, chciałabym possać twojego wielkiego kogucika”. Abnegat i pijaczek (Tom Waits) urządza żonie (Lily Tomlin) awanturę, ponieważ zauważa, że goście z baru szybkiej obsługi, w którym pracuje jako kelnerka, zaglądają jej pod spódniczkę. Musi się napić... przez parę dni. Jedynym zajęciem wypełniającym życie córki są karkołomne próby zwrócenia na siebie uwagi matki - alkoholiczki. Zazdrosny mąż nęka byłą żonę dowodami swej miłości... itd. itp. Takich historii jest więcej. "Kłusowanie na Planetarian jest równie zabawne, jak kłusowanie na słonie." Film stwarza świetną okazję do pogrzebania w świecie Planetarian (czyli nigdzie indziej jak w codzienności mieszkańców Los Angeles), którzy mogą jednak z powodzeniem uosabiać całą ludzkość. "Na skróty" to Altman u szczytu formy - jak zawsze odpowiednio złośliwy i ironiczny. Spojrzenie ma chłodne, realistyczne i przecina rzeczywistość z socjologiczną precyzją. No może nie do końca, bowiem nagromadzenie absurdu i czarnego humoru nie pozostawia wątpliwości, że mamy oto do czynienia z autorskim spojrzeniem jednego z najbardziej niepokornych reżyserów filmowych w historii, ze spojrzeniem pełnym pesymizmu, ale i niepozbawionym optymizmu... a przynajmniej prób zrozumienia. Jest to bowiem rzeczywistość, w której ciągle coś się psuje i naprawia. Odwieczna tragedia życia trwa, naznaczona procesami ciągłego rozkładu i odzyskiwania. Wszechobecnym procesom recyclingu poddają się jednakowo wszyscy, a jedynie jaskrawa i wysoce umowna scenografia wielkiego miasta wydaje się odporna na działanie czasu. Nowatorska, wielowątkowa konstrukcja filmu obfituje w całą masę smaczków, swoistych scen – kluczy, znaków i postaci zapowiadających kierunek, w którym potoczy się akcja. Komiwojażer (zapowiadający jeden z ciekawszych zwrotów akcji w filmie) oferujący darmowe sprzątanie jest w tym świecie jak promyk słońca dający nadzieję na to, że ten nie zawsze umyślnie wywołany bałagan po prostu zniknie. Ale kto wie, ile się jeszcze da z Planetarian wykrzesać...  "Widzi pan, panie władzo, ten klaun jest zdejmowany. Mam na niego pozwolenie. Zgodnie z kodeksem drogowym. Byłam już wcześniej zatrzymywana i nigdy nie miałam problemów. - Pani numer telefonu?" Na baczną uwagę zasługuje znakomita ścieżka dźwiękowa w klimatach jazzowo - okołoambientowych autorstwa Gavina Fridaya i Marka Ishama i oczywiście bezbłędna i mocno gwiazdorska obsada. Mimo tego że postaci zaludniających kadr filmowy jest wiele, każda kreacja jest wspaniała i każdemu z aktorów udaje się dorzucić parę ważkich zdań do tej opowieści. Dodajmy do tego doskonałą scenografię i fantastycznie kolorowe, lekko odrealnione zdjęcia, a otrzymamy film w pełni polifoniczny, w którym każdy element jest nieprzypadkowy i doskonale dopełnia obrazu całości. Pulsujące własnym, wewnętrznym życiem arcydzieło inspirujące twórców filmowych po dziś dzień (m.in. Paula Thomasa Andersona podczas kręcenia "Magnolii" czy Todda Solondza z jego "Happiness").
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones