Jeśli
Quentin Tarantino sądził, że jego udział w marszu przeciwko brutalności policji zostanie szybko zapomniany, to się bardzo pomylił. Do bojkotu ogłoszonego przez policjantów z Nowego Jorku dołączają oficerowie z kolejnych stanów.
Getty Images © Kena Betancur Reżyser
"Nienawistnej ósemki" jest już na czarnej liście pięciu największych związków policyjnych kraju (Nowy Jork, Los Angeles, Chicago, Houston i Filadelfia). Przedstawiciel chicagowskiej policji stwierdził, że
Tarantino:
ma obowiązek zachowywania się odpowiedzialnie. To nie jest jeden z jego filmów, ale prawdziwe życie. Policja w Houston uznała słowa reżysera wypowiedziane podczas marszu za chore i oskarżyła go o to, że niszczy i tak już nadwątlone zaufanie do stróżów prawa. Policjanci z Filadelfii wprost mówią o tym, że
Tarantino gloryfikuje przemoc, uczy szacunku do przestępców i wpaja nienawiść wobec osób stojących po stronie prawa.
Bojkot policjantów nie ograniczy się tylko do rezygnacji z oglądania jego filmów. Organizacja National Association of Police Organizations, która zrzesza ponad 240 tysięcy policjantów, nawołuje, by jej członkowie nie pracowali dla
Tarantina jako konsultanci, statyści czy ochroniarze.
Przypomnijmy, że tydzień temu
Quentin Tarantino wziął udział w jednym z licznych marszy organizowanych w ostatnich miesiącach przeciwko brutalności policji. Ich organizatorzy chcą wyrazić swój sprzeciw przeciwko działaniom policjantów m.in. w Tulsie, gdzie w sierpniu zabity został niewinny i nieuzbrojony Afroamerykanin Justin Smith.
Podczas marszu Tarantino, który trzymał w ręku transparent ze zdjęciem Smitha, powiedział:
Jestem istotą ludzką obdarzoną sumieniem. I jeśli wierzę, że dochodzi do mordu, to muszę przeciwko temu zaprotestować. Jestem tutaj, by wyraźnie powiedzieć, że staję po stronie zamordowanych. I to właśnie te słowa tak bardzo oburzyły policjantów.