Premier rządu Nowej Zelandii zadeklarował chęć mediacji pomiędzy producentami
"Hobbita" a szefami związków zawodowych aktorów, w tym australijskiego MEAA. Do tej niecodziennej sytuacji doszło w związku z komunikatem
Petera Jacksona, w którym podał, iż nie jest wykluczone przeniesienie produkcji do Europy Wschodniej.
Premier stwierdził, że jest zaniepokojony całą sytuacją. Istnieje bowiem obawa, że w ślad za MGM i Warnerem mogliby pójść inni i w Nowej Zelandii produkcja filmowa spadłaby do zera (jeśli nie liczyć skromnych lokalnych produkcji). New Zealand Actors' Equity (oddział MEAA na wyspach) w komunikacie prasowym stwierdza, że ich celem nie jest zamknięcie produkcji
"Hobbita". Istnieje zatem szansa, że uda się dojść do kompromisu.
Przypomnijmy, iż problemy z produkcją
"Hobbita" ciągną się już od lat. Wszystko zaczęło się w połowie dekady, kiedy
Peter Jackson zaczął procesować się z New Line Cinema o niewypłacone tantiemy. Pojawiły się też tarcia w relacjach ze spadkobiercami
Tolkiena. Potem MGM zbankrutowało i znów produkcja została wstrzymana, czego rezultatem była rezygnacja ze stanowiska reżysera
Guillermo del Toro (jego następca nie został oficjalnie wybrany do dziś). W ubiegłym tygodniu zaś zniszczeniu uległo studio, które współpracowało z WETA przy
"Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001)Władcy Pierścieni" i miało przygotować makiety dla
"Hobbita".