Najlepsze filmy o wilkołakach. Top 10 filmów, które warto obejrzeć
Filmweb, Filmweb / / 20-12-2021 12:53
W kinie pełnia księżyca trwa cały rok. A jeśli się zastanowić, to pewnie i całe dekady. Wilkołactwo, lykantropia, jak zwał tak zwał – filmy o wilkołakach są z nami od samego początku kina i zazwyczaj obiecują podobne atrakcje: szczyptę romantyzmu, pierwotną grozę oraz namysł nad drzemiącymi w nas zwierzęcymi instynktami. Dziś przedstawiamy Wam kolejny top – najlepsze obrazy, w których światła reflektorów padają właśnie na wilkołaka. Albo na wilka. Albo na wszystko pomiędzy.
Podobnie jak w przypadku wampirów (ranking najlepszych produkcji o wampirach znajdziecie TUTAJ) przy wyborze braliśmy pod uwagę kilka czynników. Po pierwsze wybieraliśmy z tych filmów o wilkołakach, w których nie musiały one walczyć o czas ekranowy z wampirami (z jednym, drobnym wyjątkiem). Po drugie, nie ograniczaliśmy się wyłącznie do horroru. Temat lykantropii jest wystarczająco plastyczny, by zmieścić się w najróżniejszych gatunkowych ramach. Po trzecie – tak, mamy świadomość, że klasyczny "Wilkołak" doczekał się remake'u w reżyserii Joego Johnstona. I że "Zaćmienie" to najlepsza odsłona sagi "ZmierzchNie starczyłoby nam jednak srebrnych kul, by rozprawić się z tymi filmami. Miłej lektury!
TOP: 10 najlepszych filmów o wilkołakach
Podobnie jak w przypadku wampirów (ranking najlepszych produkcji o wampirach znajdziecie TUTAJ) przy wyborze braliśmy pod uwagę kilka czynników. Po pierwsze wybieraliśmy z tych filmów o wilkołakach, w których nie musiały one walczyć o czas ekranowy z wampirami (z jednym, drobnym wyjątkiem). Po drugie, nie ograniczaliśmy się wyłącznie do horroru. Temat lykantropii jest wystarczająco plastyczny, by zmieścić się w najróżniejszych gatunkowych ramach. Po trzecie – tak, mamy świadomość, że klasyczny "Wilkołak" doczekał się remake'u w reżyserii Joego Johnstona. I że "Zaćmienie" to najlepsza odsłona sagi "ZmierzchNie starczyłoby nam jednak srebrnych kul, by rozprawić się z tymi filmami. Miłej lektury!
10
Prawdopodobnie najmniej zasłużona pozycja na liście – a jeśli mamy być zupełnie szczerzy, rzecz z pogranicza piramidalnego kiczu. Niemniej, nie ma w historii kina drugiego filmu o wilkołakach, który wyreżyserowałby wielki Mike Nichols ("Absolwent", "Bliżej"). A "Wilk" – ni to horror, ni satyra – to fascynujący zapis zmagań reżysera z wymagającą materią kina grozy. Jack Nicholson wciela się w postać redaktora w szanowanym wydawnictwie, który za sprawą ugryzienia przez wilka zaczyna odkrywać w sobie najdziksze impulsy. A przy okazji staje się buchającą testosteronem Męskością i rozpoczyna walkę z samcem Beta o jedyną samicę w stadzie (Michelle Pfeiffer). To nie hiperbola i nie rubaszny żart – dokładnie o tym i w zasadzie jedynie o tym opowiada "Wilk". I cóż, trzeba przyznać, że czystość tej metafory "robi" cały film.
Jeśli idzie o podobną konwencję, filmy o wampirach stoją na nieco bardziej uprzywilejowanej pozycji. Ale wilkołaki również zasłużyły na swoją małomiasteczkową mitologię. "Wilk ze Snow Hollow" to trochę kryminał, momentami thriller, a czasem – (post)horror. Jednak przede wszystkim – to wciągająca opowieść o trupach w szafie i wilku w lesie. Przeorany życiem policjant John Marshall (Jim Cummings) prowadzi śledztwo w sprawie tajemniczych morderstw, atmosfera gęstnieje z minuty na minutę, a skowyt niesie się echem po przepięknie sfilmowanych, prowincjonalnych krajobrazach. W kapitalnej, zniuansowanej roli ojca głównego bohatera – nieodżałowany Robert Forster ("Jackie Brown").
Cóż – wiemy, co sobie pomyśleliście. Umieszczanie produkcji z cyklu "Underworld" wśród najlepszych filmów o wilkołakach (i o wampirach) to spore nadużycie. "Dwójki" będziemy jednak bronić zębami, pazurami i odsłoniętą, włochatą piersią. Stawka jest wysoka – Selene (Kate Beckinsale w szczycie formy) staje do walki nie tylko ze zblazowanymi wampirami z ich praojcem na czele, ale też – w finale – z wilkołakiem alfa (czy tam królem lykanów, jak kto woli). Sceny akcji są bodaj najlepsze w serii – wrażenie robi zwłaszcza ucieczka górskimi serpentynami przed skrzydlatym Marcusem (Tony Curran) oraz rozbuchany finał. Do tego świetni brytyjscy aktorzy ewidentnie bawiący się konwencją i swoimi tekturowymi postaciami. Na ekranie m.in. Derek Jacobi, Michael Sheen i Bill Nighy. Dajcie szansę.
7
Śledczy z nowojorskiej policji (Albert Finney) oraz ambitna kryminolożka (Diane Venora) prowadzą śledztwo w sprawie brutalnych morderstw – ofiary wyglądają na rozszarpane przez dzikie zwierzęta. Trop prowadzi do podziemnego kręgu rdzennych Amerykanów, a głównym podejrzanym staje się, oczywiście, wilkołak. Brzmi jak przeciętny odcinek "Z archiwum X"? Być może, jednak "Wilkołaki" to całkiem udana próba pożenienia filmu o wilkołakach z kryminałem. Atmosferę można kroić nożem, zdjęcia budują niepokojący klimat, Albert Finney daje aktorski popis (co ciekawe, pierwotnie rolę detektywa miał zagrać Dustin Hoffman), a momentami twórcy mówią też o krwawym micie założycielskim Ameryki. Starcza tego na świetne kino.
6
Dziennikarka telewizyjna badająca sprawę seryjnego mordercy-gwałciciela ucieka od cywilizacji i zaszywa się w klinice na odludziu, by połatać roztrzaskaną psychikę. I jak się okazuje, trafia z deszczu pod rynnę, a tytułowy "Skowyt" niesie się echem po okolicznych lasach. Jeden z pierwszych i najciekawszych filmów hollywoodzkiego weterana Joego Dante ("Pirania", "Gremliny rozrabiają", "Interkosmos") to przede wszystkich kapitalny komediohorror, w którym satyra na świat mediów idzie pod rękę z klasycznym kinem grozy o wilkołakach. Efekty specjalne do dziś robią wrażenie, podobnie zresztą jak niepokojąca muzyka.
Neil Jordan, jeden z klasyków współczesnego autorskiego kina, układa z elementów gatunkowego kina unikatowe konstrukcje. Ma na swoim koncie romantyczne horrory ("Wywiad z wampirem"), nieoczywiste komedie ("Nie jesteśmy aniołami"), a nawet melodramaty w klimatach kina społecznego ("Ondine"), toteż nic dziwnego, że nawet wilkołaki są mu nieobce. W "Towarzystwie wilków" horror i baśń idą ręka w rękę, zaś opowieść o Czerwonym Kapturku staje się katalizatorem psychoanalitycznej zabawy. Motyw stary, jak świat, ale jak to jest zrobione – pomimo umiarkowanego budżetu, Jordan osadza swoją historię w wystawnym świecie mrocznego fantasy. A dzięki inscenizacyjnej maestrii, mity o wilkołakach odzyskują utracony blask.
4
Zdjęcia Ginger
Ginger Snaps
2000
1h 48m
Jeśli rzuciliście okiem na plakat albo obejrzeliście zwiastun, możecie dojść do wniosku, że jest bardzo źle. Nic bardziej mylnego. "Ginger Snaps" to soczysty kawał filmowego mięcha – zwłaszcza jeśli uważacie, że wilkołaki plus kino inicjacyjne to niebiańskie połączenie. Historia dwóch sióstr, próbujących poradzić sobie z wilkołaczą klątwą jednej z nich to doskonale napisany i zagrany bez fałszywej nuty niezależny horror. Sporo tu czarnego humoru, subtelnej dekonstrukcji całego gatunku, a najwięcej – interesujących, feministycznych rozkminek. Za kamerą serialowy fachura ("Orphan Black", "Spartakus") – John Fawcett.
3
Wśród filmów o wilkołakach – żelazna klasyka. "Wilkołak" może być nadgryziony zębem czasu, ale są momenty, w których wciąż robi piorunujące wrażenie. Lon Chaney Jr jako obłożony klątwą Larry Talbot to wspaniały bohater romantyczny, precyzyjna reżyseria George'a Waggnera sprawia, że film bywa inscenizacyjnym popisem, z kolei scenariusz Curta Siodmaka przypomina o filozoficznej podszewce mitu wilkołaka. Jasne, całość ogląda się trochę jak dokument z epoki i pewnie warto wziąć film w gigantyczny nawias. Jeśli jednak zestawi się go z efekciarskim remakiem Johnstona, szef w stadzie może być tylko jeden.
Neil Marshall to nierówny reżyser. Ma w swojej filmografii pozycje wybitne ("Zejście", "Gra o tron", odcinki "Blackwater" i "Watchers on The Wall"), ma też potknięcia ("Doomsday") i całkowite porażki ("Hellboy"). Oglądając jego debiut, nietrudno jednak zrozumieć, dlaczego upomniało się o niego Hollywood. To z jednej strony klimatyczny horror, w którym spotkanie żołnierzy z wilkołakami nie ma może wymiaru egzystencjalnego, za to skutkuje kaskadami krwi i flaków. Z drugiej – pompujące adrenalinę kino akcji, gdzie najlepszą metodą na włochate monstrum jest porcja gorącego ołowiu. Marshall wie, jak zbudować i utrzymać napięcie, historia trzyma się kupy, a temat lykantropii ujęty jest w świeży sposób. Szkocie plenery wzmagają uczucie izolacji, spanikowanym żołnierzom daleko do superbohaterów, a humanoidalny design ludzi-wilków to miły ukłon w stronę klasyki. Warto.
1
Amerykański wilkołak w Londynie
An American Werewolf in London
1981
1h 37m
Dziwaczny film o jeszcze dziwaczniejszym tytule i reżyserskie tour de force Johna Landisa. A przypomnijmy, że facet ma na koncie m.in. "Blues Brothers" i "Menażerię". "Amerykański wilkołak..." to rzadki przykład komediohorroru, w którym horror nie wydaje się jedynie paziem komedii. Gdy film jest przerażający, nie pomylimy strachu z żadnym innym uczuciem. Kiedy robi się zabawny, mamy do czynienia z markowym humorem Landisa. Przez większość czasu reżyser finezyjnie balansuje jednak na granicy obydwu konwencji, a przy okazji mówi sporo ciekawych rzeczy o samotności, dojrzewaniu oraz fundamentach mitologii wilkołaka. Scena transformacji głównego bohatera przeszła do historii kina grozy. I nic dziwnego. To nie tylko absolutne mistrzostwo w wykonaniu charakteryzatorów oraz fachowców od efektów specjalnych, ale też wizytówka eklektycznego stylu reżysera i świadectwo jego wyjątkowej "ręki" do aktorów. Wielkie kino.
Udostępnij: