TOP 10: Christopher Plummer i jego najlepsze role

Filmweb
https://www.filmweb.pl/news/TOP+10%3A+Christopher+Plummer+i+jego+najlepsze+role-141210
TOP 10: Christopher Plummer i jego najlepsze role
źródło: Getty Images
autor: Jason Merritt/TERM
W karierze zmarłego w ubiegłym tygodniu wybitnego aktora Christophera Plummera odbija się kawał historii kina. Plummer występował przed kamerą od sześciu dekad i zagrał w ponad 100 filmach. Zdobył Oscara, Złoty Glob i BAFTĘ, a wszystko to pozostaje zaledwie przypisem do jego jeszcze bogatszej kariery teatralnej. Przedstawiamy 10 najlepszych ról artysty.

Christopher Plummer – ranking najlepszych ról



Dokonując wyboru, ograniczaliśmy się wyłącznie do filmów kinowych. Zarówno tych z odległej, kampowej galaktyki ("Star Trek VI"), jak i offowych arcydzieł ("Debiutanci"), a także hollywoodzkich evergreenów ("Dźwięki muzyki"). Oddają one nie tylko skalę talentu Plummera, ale i jego miłość do kina oraz aktorską pasję. Słowem, wszystko, za co go pokochaliśmy.

Pierwszy przystanek i "Ostatnia stacja". Opowieść o ostatnich miesiącach życia Lwa Tołstoja może być opowiedziana z perspektywy jego żony, Zofii (misiowa aluzja całkiem przypadkowa), ale nie bez powodu na statuetki w trakcie oscarowej gali w 2010 roku mogli liczyć zarówno Helen Mirren, jak i Christopher Plummer  (trudno uwierzyć, że była to jego pierwsza nominacja). Tołstoj w jego interpretacji to tykająca bombą zegarową: w jednej chwili jowialny wujcio, w drugiej introwertyczny dziwak, to znów eksplodujący agresją despota. Mit oraz człowiek z krwi i kości w jednym. Do tego TA broda. Fantastyczny występ w dramatycznie niedocenionym filmie.

Niektóre z ról Plummera przypominają o tym, jak często trwonimy frazę o "mistrzach drugiego planu". Z komediowej strony Kanadyjczyk pokazywał się rzadko, ale gdy już stawał przed kamerą, ręce same składały się do oklasków – jak w buddy movie "Dzienniku sierżanta Fridaya" Toma Mankiewicza. Historia ciamajdowatych detektywów (Dan Aykroyd i Tom Hanks) na tropie pogańskiego kultu błyskawicznie zamienia się w korowód barwnych "skrzydłowych", wśród których prym wiedzie Plummer w roli cynicznego telewizyjnego kaznodziei, Whirleya. Sypiący z rękawa katolickimi bon motami wielebny to postać jednocześnie dobroduszna i zimna jak głaz, nieodparcie zabawna i przerażająca. Zaczynacie widzieć wzór?

Dziwaczny kierunek dla "późnego" Ridleya Scotta oraz film, który rodził się w bólach. Scenariusz był przerabiany o klika razy za dużo, zaś Plummer pojawił się na planie już w trakcie dokrętek, zastępując wyciętego z montażu Kevina Spaceya w roli magnata naftowego Jeana F. Getty'ego. Efektem było rozwleczone kino o niejasnej, gatunkowej proweniencji, pełne obietnic bez pokrycia i nierównych występów (od świetnej Michelle Williams po nieco zagubionego Marka Wahlberga). Jedyna nominacja, właśnie dla Plummera, uratowała honor filmu na Oscarach. I choć możemy się tylko domyślać, w jakie szaleństwa popłynąłby w roli pazernego magnata Spacey, Plummer zaproponował świetną interpretację – rolę, w której gniew i klasowe resentymenty pulsują pod cieniutką warstewką arystokratycznych manier.

Jakość kinowych "Star Treków" dałoby się zilustrować sinusoidą galaktycznych rozmiarów. "Wojna o pokój" okazała się jednak zwyżką formy po kiepskim "Final Frontier". Spora w tym zasługa Christophera Plummera, który wcielił się w rolę klingońskiego generała Changa – czarnego charakteru, jakiego Trekkies nie widzieli przynajmniej od czasu gniewnego Khana. Chang, rozkochany w Szekspirze (oczywiście!) przebiegły strateg i nieustraszony wojownik, był dzieckiem Plummera w jeszcze większym stopniu niż scenarzystów – aktor partycypował w pisaniu tekstu, pomagał zaprojektować kostiumy oraz makijaż. Nie dziwi więc, że gdy już rozpoczęły się zdjęcia, planował zagładę Federacji tak, jakby chodziło o najważniejszy film w dziejach kina.

Dajcie spokój, chyba nie sądziliście, że z tak plastycznym akcentem oraz szlachetnym obliczem Christopher Plummer NIE zagrał kiedyś Sherlocka Holmesa? Wyreżyserowane przez Boba Clarka, twórcę "Czarnych świąt", "Morderstwo na zlecenie" nie jest może najlepszym filmem w karierze rezydenta Baker Street, ale kiedy działa, podejrzenie pada na duet Christopher Plummer (Holmes) – James Mason (Watson). Nie przeszkadza, że jego Holmes bliższy jest konserwatywnym, by nie powiedzieć "naftalinowym" wersjom klasycznej postaci. Jako Kanadyjczyk z krwi i kości, Plummer miał wystarczająco dużo frajdy z ogrywania językowych manieryzmów swojego bohatera. Zaś jako fantastyczny aktor znalazł w materiale źródłowym wystarczająco dużo dramaturgicznego potencjału.

Pozostajemy w świecie fałszywych tropów i prawdziwych trupów. "Na noże" Riana Johnsona – najświeższa pozycja na liście – to kapitalna rekonfiguracja wątków z twórczości Agathy Christie; jednocześnie hołd i odważne uwspółcześnienie. W retrospekcjach Plummer gra patriarchę rodu i ofiarę morderstwa – wziętego pisarza kryminałów, Harlana Thrombeya. To niewielka rola w dość charakterystycznym dla aktora emploi, ale wyciągająca z niego to, co najlepsze: ciepłą dobroduszność i niemal autorytarny majestat. Jego kameralne sceny z Aną De Armas są prawdziwą perełką i unaoczniają lekkość, z jaką Plummer żonglował skrajnymi, emocjonalnymi rejestrami – od humoru przez melancholię po bezbrzeżny żal.

Oscarowy mamut i rola, która przyniosła aktorowi międzynarodową sławę. "Dzwięki muzyki" Roberta Wise'a bywały całkiem poważną popkulturową referencją (by wspomnieć "Kochanków" Jamesa Graya), a także wdzięcznym przedmiotem parodii. Dla nas zawsze będą wyglądać jak owdowiały kapitan Georg von Trapp (Christopher Plummer) i śpiewająca na łąkach Maria (Julie Andrews). I chociaż film może mieć dziś urok ramotki, charyzmatyczny duet czyni go w miarę uniwersalnym i współczesnym. Zwłaszcza że pod musicalową patyną znajdziemy tutaj mnóstwo żywych i bolesnych emocji.

Jeśli z jakiegoś powodu nie widzieliście jeszcze pixarowego arcydzieła w oryginale, możecie zakończyć lekturę – to będzie przyjemna pokuta. Jeśli widzieliście, na pewno pamiętacie, o ile bogatszy i emocjonalnie szarpiący jest finałowy akt filmu; ten, w którym odzyskujący radość życia wdowiec Carl Fredricksen mierzy się ze swoim największym idolem i wrogiem w jednym – Charlesem Muntzem. Plummer gra Muntza, słynnego podróżnika i zaskakujący szwarccharakter, z wybuchową mieszanką dumy, protekcjonalności i ekscytacji w głosie. Jest zabawny, przerażający, łatwo go również zrozumieć i usprawiedliwić, co czyni centralny konflikt z Fredricksenem o wiele ciekawszym. Aktor bez trudu przywołuje charyzmę dawnych pionierów, czyniąc z Muntza figurę większą niż kino. To jest dopiero odlot.

"Wszyscy jesteśmy debiutantami" – przekonuje Mike Mills, autor fantastycznego filmu o kruszeniu murów, wychodzeniu ze skorup i konfrontacji z życiem. Czasem dosłownie, gdyż katalizatorem wielowątkowej opowieści jest coming-out 75-letniego owdowiałego Hala Fieldsa (Christopher Plummer). I choć na pierwszym planie błyszczy duet Ewan McGregor – Melanie Laurent, show kradnie tutaj właśnie Plummer. Na papierze rola musiała być prawdziwym polem minowym, jednak aktor z gracją unika wszystkich pułapek tekstu: nie idzie w efektowne szarże, nadmierną emfazę; opowieści o rozbudzonej na nowo seksualności oraz pragnieniu wolności nie pisze wielkimi literami. Jednocześnie zaś widać w jego występie autentyczną radość, którą dostrzegła również Amerykańska Akademia Filmowa, nagradzając Plummera pierwszym i jedynym Oscarem. Lepiej późno niż wcale.

Najlepszy film w karierze Michaela Manna oraz seria ironicznych zdarzeń. Chociaż Christopher Plummer zagrał tu jedną z najlepszych ról w karierze, oscarowa kapituła chyba przysnęła na trzygodzinnym eposie o dziennikarskich powinnościach (czemu z kolei przeczy nominacja dla Russella Crowe'a). Mimo że w niczym nie przypominał Mike'a Wallace'a, słynnego gospodarza programu "60 Minutes", oddał sprawiedliwość naturze jego profesji, zaś jego samego uczynił jedną z najtragiczniejszych postaci w historii współczesnych mediów. "Informator" to fantastyczne kino o epickim rozmachu. Taka skala i mnogość interesujących kontekstów to jednak w dużej mierze zasługa Plummera. Perfekcyjna filmowa figura mentora oraz autorytetu, a z drugiej strony – człowiek z krwi i kości, który mógł pomylić się tylko raz. To jest prawdziwe mistrzostwo drugiego planu.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones