Wygląda na to, że po tygodniu milczenia Quentin Tarantino przeprosi nowojorską policję za to, że nazwał jej funkcjonariuszy "mordercami".
Anonimowy, chociaż podobno bliski reżyserowi człowiek podaje, że twórca ogłosi wkrótce oficjalne przeprosiny. Aktor Jamie Foxx nie krył rozczarowania tą sytuacją i na wczorajszej gali Hollywood Film Awards nawoływał, by Tarantino nie przestawał mówić prawdy.
Swoją drogą, ciekawe, co do powiedzenia o tej sytuacji ma Harvey Weinstein - producent pracujący z reżyserem od ponad 20 lat, gruba ryba w Hollywood, a ponadto człowiek mocno zaangażowany w życie polityczne Nowego Jorku?
Przypomnijmy, że Tarantino znalazł się w ogniu krytyki stróżów prawa z Nowego Jorku po jednym z marszów przeciwko brutalności policji. Ich organizatorzy chcą wyrazić swój sprzeciw przeciwko działaniom policjantów m.in. w Tulsie, gdzie w sierpniu zabity został niewinny i nieuzbrojony Afroamerykanin Justin Smith. Podczas marszu Tarantino, który trzymał w ręku transparent ze zdjęciem Smitha, powiedział: Jestem istotą ludzką obdarzoną sumieniem. I jeśli wierzę, że dochodzi do mordu, to muszę przeciwko temu zaprotestować. Jestem tutaj, by wyraźnie powiedzieć, że staję po stronie zamordowanych.
Problem w tym, że protest miał miejsce kilka dni po tym, jak nowojorski policjant został zastrzelony w trakcie pościgu za złodziejem. Nic więc dziwnego, że słowa przedstawiciela Hollywood nie zostały przyjęte ze zrozumieniem na komisariatach, a Narodowe Stowarzyszenie Organizacji Policyjnych reprezentujące interesy blisko 241 tys. funkcjonariuszy nawołuje do bojkotu jego filmów. Reżyser "Nienawistnej ósemki" jest już na czarnej liście pięciu największych związków policyjnych kraju (Nowy Jork, Los Angeles, Chicago, Houston i Filadelfia). Przedstawiciel chicagowskiej policji stwierdził, że Tarantino: ma obowiązek zachowywania się odpowiedzialnie. To nie jest jeden z jego filmów, ale prawdziwe życie.
Anonimowy, chociaż podobno bliski reżyserowi człowiek podaje, że twórca ogłosi wkrótce oficjalne przeprosiny. Aktor Jamie Foxx nie krył rozczarowania tą sytuacją i na wczorajszej gali Hollywood Film Awards nawoływał, by Tarantino nie przestawał mówić prawdy.
Swoją drogą, ciekawe, co do powiedzenia o tej sytuacji ma Harvey Weinstein - producent pracujący z reżyserem od ponad 20 lat, gruba ryba w Hollywood, a ponadto człowiek mocno zaangażowany w życie polityczne Nowego Jorku?
Przypomnijmy, że Tarantino znalazł się w ogniu krytyki stróżów prawa z Nowego Jorku po jednym z marszów przeciwko brutalności policji. Ich organizatorzy chcą wyrazić swój sprzeciw przeciwko działaniom policjantów m.in. w Tulsie, gdzie w sierpniu zabity został niewinny i nieuzbrojony Afroamerykanin Justin Smith. Podczas marszu Tarantino, który trzymał w ręku transparent ze zdjęciem Smitha, powiedział: Jestem istotą ludzką obdarzoną sumieniem. I jeśli wierzę, że dochodzi do mordu, to muszę przeciwko temu zaprotestować. Jestem tutaj, by wyraźnie powiedzieć, że staję po stronie zamordowanych.
Problem w tym, że protest miał miejsce kilka dni po tym, jak nowojorski policjant został zastrzelony w trakcie pościgu za złodziejem. Nic więc dziwnego, że słowa przedstawiciela Hollywood nie zostały przyjęte ze zrozumieniem na komisariatach, a Narodowe Stowarzyszenie Organizacji Policyjnych reprezentujące interesy blisko 241 tys. funkcjonariuszy nawołuje do bojkotu jego filmów. Reżyser "Nienawistnej ósemki" jest już na czarnej liście pięciu największych związków policyjnych kraju (Nowy Jork, Los Angeles, Chicago, Houston i Filadelfia). Przedstawiciel chicagowskiej policji stwierdził, że Tarantino: ma obowiązek zachowywania się odpowiedzialnie. To nie jest jeden z jego filmów, ale prawdziwe życie.
powiązane artykuły Quentin Tarantino
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
