Recenzja filmu

Uwiedź i porzuć (2013)
James Toback
Alec Baldwin
James Toback

Pieniądze to wszystko?

Dokument Tobacka to na szczęście nie tylko długa lista zarzutów pod adresem X Muzy, ale i kopalnia fantastycznych anegdot z nią związanych. Każdy kinoman uśmiechnie się od ucha do ucha,
"Uwiedź i porzuć" otwiera cytat z Orsona Wellesa: Wspominam swoje życie i widzę, że w 95% spędziłem je na szukaniu pieniędzy na filmy, a tylko 5% czasu poświęciłem na kręcenie ich. O tym też opowiada ironiczny dokument Jamesa Tobacka: o wielkich ambicjach hollywoodzkich twórców i małych (rzekomo) szansach na spełnienie ich z powodu niekorzystnych obliczeń księgowych wytwórni.

W 2012 roku Toback – ceniony reżyser i dokumentalista, w biznesie od czterech dekad – namówił Aleca Baldwina na wspólną wyprawę na festiwal w Cannes. Oficjalnym celem ich wycieczki było znalezienie sponsora na realizację dramatu erotycznego w stylu "Ostatniego tanga w Paryżu". Budżet miałby wynieść od 15 do 20 milionów dolarów, a na planie prócz Baldwina rozbierałaby się Neve Campbell. Panowie od początku wiedzieli, że opuszczą Lazurowe Wybrzeże z pustymi rękami. Zależało im jednak na tym, aby krezusi z Fabryki Snów przed kamerą wytłumaczyli, dlaczego nie chcą wydawać pieniędzy na artystyczne dziwactwa. 

Przy stołach zastawionych drogim jedzeniem i alkoholami padają zazwyczaj te same słowa: Baldwin to aktor telewizyjny, o Campbell nikt już nie pamięta, a widzowie wolą oglądać ekranizacje komiksów i komedie. Opinie panów trzymających kasę i, nota bene, wyglądających zazwyczaj jak czarne charaktery z "Rodziny Soprano" (dres, adidas, biała skarpeta) brzmią tym bardziej boleśnie, że wyrażane są w Cannes – przylądku nadziei dla wszystkich twórców kina autorskiego. Pojawiający się na moment w kadrze dyrektor artystyczny festiwalu Thierry Fremaux wyjaśnia zresztą, że impreza nie mogłaby się dzisiaj odbywać z taką pompą, gdyby nie zastrzyk gotówki z USA.

W "Uwiedź i porzuć" narzekają nie tylko Baldwin i Toback. Do rozmów zaproszono tuzy kina, które nieraz odsyłane były przez Hollywood z kwitkiem. Utyskiwanie Coppoli, Scorsese czy Bertolucciego wydaje się jednak nawet nie tyle przesadzone, co nieaktualne. Starzy mistrzowie chyba zapomnieli, że żyją w XXI wieku, gdy dobre filmy można kręcić za grosze przy pomocy kamery cyfrowej albo smartfona. Nie słyszeli też chyba o Kickstarterze, gdzie tysiące internautów wspierają finansowo nowe projekty swoich ulubionych reżyserów. A może dla równowagi należało poprosić o wypowiedź Sama Raimiego albo George'a Romero, którzy w chałupniczych warunkach z zapałem kręcili swoje legendarne debiuty, by potem wejść do pierwszej ligi?

Dokument Tobacka to na szczęście nie tylko długa lista zarzutów pod adresem X Muzy, ale i kopalnia fantastycznych anegdot z nią związanych. Każdy kinoman uśmiechnie się od ucha do ucha, słuchając, jak Fellini namówił Mastroianniego na udział w "Słodkim życiu" albo co Coppola zrobił z Oscarem za "Ojca chrzestnego". To także świetna okazja, by zobaczyć, jak wygląda przemysł rozrywkowy po drugiej stronie ekranu. Bohaterowie "Uwiedź i porzuć" przyznają, że choć kino nie raz ich zawiodło, zawsze było obietnicą czegoś lepszego i większego niż życie. Obietnicą, która kilka razy się spełniła. 
1 10
Moja ocena:
7
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones