Jeśli komukolwiek wydawało się, że przeszłość Dwayne'a Johnsona uczyni jego pracę na planie "Smashing Machine" łatwą, musiał nie docenić ambicji reżysera Benny'ego Safdie. Jak podaje dziś portal Variety, dla popularnego aktora praca przy filmie wiązała się z codziennymi przygotowaniami – i to innymi, niż można by się spodziewać. Według samego Johnsona, proces charakteryzacji przed rozpoczęciem zdjęć trwał aż między 3 a 4 godziny dziennie. Choć filmy wymagające sporej ilości charakteryzacji wiążą się każdorazowo z męczącym, żmudnym procesem, zaskakująco mogą także okazać się pomocne dla aktorów. Właśnie o tym paradoksie postanowił opowiedzieć niedawno
Johnson w jednym z wywiadów promujących film "
Smashing Machine". Aktor wskazał, że długotrwała charakteryzacja dawała nie tylko imponujący efekt, ale i pozwalała mu pełniej i dokładniej wejść w postać
Marka Kerra – legendy UFC, w którą wciela się w filmie.
Siedziałem przed lustrem trzy, cztery godziny i patrzyłem, jak wszystko się zmienia. To było jakieś 13–14 różnych elementów protetycznych. Chociaż subtelne, to jednak robiły ogromne wrażenie. Gdy wchodziłem na plan, byłem już Markiem Kerrem – czułem to, jak chodził, mówił i patrzył na życie... Gdybyśmy z Emily nie byli najlepszymi przyjaciółmi, nie wiem, czy moglibyśmy wejść w te emocjonalne rejony. Ta bliskość stworzyła zaufanie, a zaufanie otworzyło przestrzeń na wrażliwość – przyznał
Johnson.
W dalszej części wywiadu aktor dodał też, że sam proces długotrwałej charakteryzacji zdecydowanie nie był dla niego największym wyzwaniem związanym z realizacją filmu. Było nim raczej wyjście ze strefy komfortu i odnalezienie się w zupełnie innej aktorskiej przestrzeni; dużo bardziej zniuansowanej i wymagającej.
To wszystko było bardzo autentyczne. Od dawna nie czułem prawdziwego strachu, nie miałem myśli z gatunku: "Nie jestem pewny, czy sobie poradzę" albo "Czy naprawdę dam radę to zrobić?". Uświadomiłem sobie, że może te role nie trafiały do mnie właśnie dlatego, że bałem się dotrzeć do takich miejsc... Tak bardzo pragnąłem szansy, by zagrać coś surowego, autentycznego, obnażyć się emocjonalnie. I nagle pojawiło się "Smashing Machine" – powiedział
Johnson, po czym dodał:
[Do takiej roli] trzeba być gotowym sięgnąć po wszystko, co się w życiu przeszło. A to były rejony, których nigdy wcześniej nie eksplorowałem – ani w kinie, ani poza nim. Nie jestem miłośnikiem terapii, ale uważam, że każdy powinien korzystać z tego, czego potrzebuje. Ten proces był dla mnie przerażający, ale jednocześnie ożywczy i wyzwalający. Czuję, że otwarłem się na oścież. Warto dodać, że
Benny Safdie znany jest z testowania określonych aktorów z gry przeciw ich ekranowemu emploi. W realizowanych wraz z bratem
Joshem "
Nieoszlifowanych diamentach" w postać jubilera pod ogromną presją wepchnął
Adama Sandlera, z kolei w "
Good Time" w 2017 roku rolę zmotywowanego przestępcy powierzył
Robertowi Pattinsonowi.
Przypomnijmy, że w "
Smashing Machine" mistrz mieszanych sztuk walki
Mark Kerr musi poradzić sobie z wewnętrznymi demonami i małżeńskim kryzysem, by być gotowym do walki o najważniejsze trofeum w karierze. Na ekranie poza
Dwaynem Johnsonem pojawiają się
Emily Blunt, a także znany ukraiński bokser
Oleksandr Usyk. Film do polskich kin trafi 17 października.