Relacja

64. Cannes: Przepych cesarstwa

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/64.+Cannes%3A+Przepych+cesarstwa-73412
Wbrew temu, co zapowiada piękny, oszczędny plakat tegorocznego festiwalu, Cannes bez wątpienia porazi obfitością ponad miarę, nie do ogarnięcia przez jednego człowieka. Żadnego innego wydarzenia filmowego nie charakteryzuje taki dekadencki rozmach, gargantuiczna wręcz wybujałość. I jak we wszystkim, co w pełnym rozkwicie, tak i tu po dokładniejszej obserwacji zauważymy subtelną zapowiedź rozkładu.

Wyobraźmy sobie taki scenariusz, spod znaku Uwe Bolla albo Rolanda Emmericha: organizacja terrorystyczna w akcji odwetowej po zabiciu swojego duchowego przywódcy przeprowadza zamach w Cannes w trakcie festiwalu filmowego. Ginie wiele gwiazd światowego kina. Wiem, potworna myśl, ale dobitnie pokazuje, że to właśnie na Riwierze Francuskiej, na kilkanaście majowych dni, następuje niespotykana kumulacja totalnej fikcji i naszej (choć oglądanej na ekranach) codzienności. Uderzenie w tę fikcję, w postaci-symbole zachodniego stylu życia,  zamieniłoby nagle dziwny, odległy i trochę nierealny świat w naprawdę traumatyczne Realne. Byłoby tak, jakby zginęli nasi bliscy znajomi, co do których istnienia, z drugiej strony, nie możemy mieć stuprocentowej pewności. W Cannes, jak w baudrillardowskim Disneylandzie, mieszają się porządki: rzeczywistość przerasta fikcję, a fikcja chce coraz lepiej naśladować rzeczywistość. Czy właśnie to nie jest w tym wydarzeniu najbardziej fascynujące?

Łączy ono w sobie również kilka innych przeciwieństw. Na przykład, roztacza przed nami najbardziej fantastyczne opowieści, ale z drugiej strony deklaruje chęć uczestnictwa w ważnych dla świata wydarzeniach. Odbędzie się tu, niewątpliwie huczna, premiera "Piratów z Karaibów: Na nieznanych wodach", ale gościem honorowym festiwalu będzie Egipt. W ostatniej chwili do selekcji dołączono też filmy prześladowanych w rodzinnym Iranie Jafara Panahiego i Mohammada Rasoulofa. Cannes nie udaje, że jest drugim Berlinem (w końcu król nie musi nikogo naśladować), ale również angażuje się politycznie. Swoje postulaty wyraża oczywiście bardzo ogólnikowo: liberalizm, wolność wypowiedzi, otwarcie na innych etc. Bo jego zaangażowanie pozostanie zaangażowaniem burżuja, który na luksus empatii może sobie pozwolić, jednak nigdy nie posunie się na tyle daleko, by oddać komuś choćby część swoich przywilejów.

Zachowawczość festiwalu widać wyraźnie w tegorocznej selekcji konkursu głównego: spotkamy tu starych znajomych, jakby bracia Dardenne potrzebowali do szczęścia kolejnej Złotej Palmy. Na otwarcie, poza konkursem, zostanie pokazany nowy film Woody'ego Allena "Midnight in Paris". W nim pojawią się też pierwsze (i nie ostatnie) francuskie akcenty, czyli Paryż i Carla Bruni. Swoje nowe filmy w pałacowym splendorze pokażą też Pedro Almodóvar, Aki Kaurismaki, Takashi Miike. Nuri Bilge Ceylan ponownie z punktu widzenia intelektualisty przyjrzy się Turcji tradycyjnej ("Once Upon A Time In Anatolia"), Nanni Moretti opowie o depresji papieża ("Habemus Papam"), Lars von Trier zapowie "piękny koniec świata" ("Melancholia"). Czyli – mogłoby się zdawać – zlot stałych bywalców. Dobrzy znajomi spotkają się też w "Beloved" Christophe'a Honoré, który zamknie festiwal: na ekranie zobaczymy Catherine Deneuve, Chiarę Mastroianni i Miloša Formana.

 

Ale – tu kolejna skrajność – canneński festiwal równocześnie dba o młodych, o Allenów i Almodóvarów przyszłości. Bo początkujące talenty, dziś dopieszczone, wrócą za kilka lat do swojego ojca chrzestnego z dziełem. Nagroda Złotej Kamery, przyznawana ponad podziałem na sekcje najlepszemu debiutowi, to jedno z ważnych wyróżnień festiwalu. Niektóre z filmów, które będą się o nią starać, zapowiadają się co najmniej intrygująco: jak konkursowy "Michael", zrobiony przez Austriaka Markusa Schleinzera, który wcześniej pracował między innymi z Michaelem Hanekem i Ulrichem Seidlem, "Sleeping Beauty", oniryczna opowieść z Australii o kobiecie seksualnie wykorzystywanej we śnie, czy podważająca wiarę w obiektywną rzeczywistość "Martha Marcy May Marlene" Seana Durkina. Ponadto cały Tydzień Krytyki, poboczna sekcja świętująca w tym roku swoją swoją 50. rocznicę, jest poświęcona filmom pierwszym i drugim. Tu zabłyśli wówczas nikomu nieznani Bernardo Bertolucci (który podczas zbliżającego się festiwalu odbierze honorową Palmę), Ken Loach, Guillermo del Toro czy Kevin Smith. W tym roku jury Tygodnia przewodzi Jerzy Skolimowski.

 

Inny przykład canneńskich paradoksów: na dywanie błyszczą gwiazdy, tłumy fanów i paparazzi szaleją, a obok jak gdyby nigdy nic przechodzi Mistrz. Cannes umożliwia spotkanie kina popularnego z artystycznym, czego doskonałą emanacją jest "Tree of Life". Zagrał w nim Brad Pitt i Sean Penn, a za kamerą stanął Terrence Malick – absolutny wizjoner, który przez kilkadziesiąt lat zrobił kilka filmów, z których każdy jest arcydziełem. "Tree of Life" to jeden z najbardziej oczekiwanych i owianych największą tajemnicą filmów 64. festiwalu.

Czy otrzyma Złotą Palmę? Zgadywanie werdyktu dziś to jak wróżenie z  fusów. Objawienie może leżeć gdzie indziej: w filmie bez wielkich nazwisk czy formalnym eksperymencie. Ale i one mogą równie dobrze okazać się pseudoartystycznym bełkotem. Albo pozostać niedocenione przez chodzące swoimi ścieżkami jury. Robert De Niro, jako przewodniczący, pewnie będzie przychylnie patrzeć na kino amerykańskie – z ambicjami, jednak przystępne, co można sądzić po wytycznych jego Tribeca Film Festival. W wyborze pomogą mu między innymi Uma Thurman, Olivier Assayas i Jude Law.


Czy zatem na Festiwalu widz będzie mógł czuć się bezpiecznie? Czy nie będzie filmów porażających, odważnych? Kaprysy władcy są nieprzeniknione. Odnosi się to zarówno do jury, jak i selekcji prowadzonej przez dyrektora Thierry'ego Frémaux. Podobno mocnym kandydatem do konkursu był "Sponsoring" Małgorzaty Szumowskiej. Trudno o lepsze "referencje": francuska koprodukcja, Juliette Binoche w roli głównej. A jednak z polskich oczekiwań nic nie wyszło. Możemy cieszyć się jedynie ze swojsko brzmiącego nazwiska (choć produkcja jest holenderska) w "Piętnastce reżyserów": Urszula Antoniak, autorka enigmatycznego, lecz wyrazistego "Nic osobistego" zaprezentuje tu swój drugi film, "Code Blue". Projekt jest zapowiadany jako kontrowersyjny, taki, który można pokochać lub znienawidzić.

Cannes, niezależnie od tego, jak film zostanie przyjęty, każdemu z wybranych udziela odrobinę swojego glamour: daje szansę na rozgłos, na to, że obraz zobaczą najważniejsi ludzie w branży, a twórcy łatwiej będzie o produkcję kolejnego. Dzięki temu zabłysnąć mają tu szansę nawet filmy niepozorne i skrajnie artystyczne. I tylko chwilami festiwal przypomina węża, co zjada własny ogon.

Przez najbliższe kilkanaście dni będziemy się starać oswoić dla Was tego potwora, pokazując różne aspekty festiwalowego życia w naszych relacjach wideo prosto z Cannes. Codziennie na Filmwebie będziecie mogli również przeczytać recenzje festiwalowych filmów. Wszystkie materiały i informacje na temat Festiwalu w Cannes 2011 znajdziecie TUTAJ.

Nasza korespondentka w Cannes, Malwina Grochowska, będzie jednocześnie na festiwalu członkiem jury Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych, FIPRESCI.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones