Cukierki, fantazyjne przebrania, imprezy i... horrory – za chwilę nadejdzie Halloween, czas w roku, gdy wszystko, co straszne staje się elementem dobrej zabawy. Jeśli dodatkiem do potwornych kostiumów będzie dla was seans filmowy, trafiliście pod właściwy adres. Oczywiście, można wybrać prawdziwą klasykę horrorów o opętaniach, duchach, seryjnych mordercach czy potworach. W tym rankingu postanowiliśmy zaproponować takie filmy, które nieco zabawiły się z konwencjonalnym straszeniem, żeby rozśmieszyć swoich widzów. Znajdziecie tu kino, które udanie łączy te dwa, pozornie nieprzystające do siebie porządki, aby zaserwować po prostu angażującą rozrywkę. A przecież to podstawowa funkcja Halloween, niezależnie czy spędzanego przed ekranem, czy nie. Oto nasze wybory.
"Jednym cięciem" Shin'ichirô Uedy to film, który bezpośrednio śmieje się z przyzwyczajeń, które w nas, widowni, stworzyły lata oglądania horrorowych schematów. Zaczyna się niewinnie – od ekipy filmowej, która próbuje stworzyć niskobudżetowy straszak o walce z zombie. Niewyszukany pomysł staje się coraz bardziej realny, gdy na plan wpadają rzeczywiści nieumarli i zaczynają atakować ludzi. Fikcja miesza się z rzeczywistością, a nakręcony film z filmem wewnątrz fabuły. Nie brakuje zaskoczeń, udanych gagów i celnego komentarza wobec gatunku, którego popularność przez ostatnie lata równie szybko uczyniła go przebrzmiałym i nieciekawym. Film Uedy jest jednak żywym przykładem, że w skostniałą formułę da się tchnąć jeszcze nieco ducha.
Pełnometrażowy debiut Edgara Wrighta miał swój początek w specjalnym odcinku serialu "Spaced", tworzonego przez reżysera oraz gwiazdę obu produkcji Simona Pegga. Na wielkim ekranie historia stała się opowieścią z życia nieudacznika Shauna, który dostaje szansę na to, by odmienić swój los. Okazja pojawia się, gdy na ulice Londynu wylegają tabuny łaknących świeżego ludzkiego mięsa zombie. "Wysyp" łączy w sobie domieszkę kina gore, popkulturowych nawiązań i slapstickowego humoru, który rozwijał się następnie w pozostałych filmach tak zwanej trylogii Cornetto, a także w "Scott Pilgrim kontra świat" czy "Baby Driver".
Skandynawski film w reżyserii Tommy'ego Wirkoli nie pozostawia złudzeń. Komiczne połączenie kina klasy B z wyjątkowo krwawą akcją dają idealny efekt. Po wydarzeniach z pierwszej części główny bohater Martin budzi się w szpitalu. Zadowoleni lekarze zapewniają go, że stracona w wypadku ręka została mu przyszyta. Wprawni chirurdzy zajęli się jednak ramieniem jednego z nieumarłych hitlerowców. Teraz protagonista, wyposażony w nieznośne, lecz nadzwyczaj silne ramię, musi powrócić do walki z ożywionymi żołnierzami. Twórcę "Hansel i Gretel: Łowców czarownic" i "Dzikiej nocy" ograniczała tylko jego wyobraźnia, co poskutkowało wyjątkowym filmowym przeżyciem.
Dla fanów gatunku "Teksańska masakra piłą mechaniczną" Tobe’a Hoopera to arcydzieło horroru. Nie dziwi więc, że sequel plasuje się raczej wśród największych rozczarowań w historii, który kompletnie zrywa z mroczną estetyką oryginału, tworząc coś bliższego czarnej komedii. Kultowy status, który zyskał po latach, nie powstał bez udziału oddanych fanów. Fabuła rozpoczyna się kilkanaście lat po wydarzeniach z części pierwszej. Dwóch nastolatków zostaje napadniętych przez rodzinę kanibali, a całemu zdarzeniu przysłuchuje się DJ-ka radiowa, do której zadzwonili chłopcy. Lokalny szerf rozpoczyna poszukiwania sprawców. W rolach głównych Dennis Hopper, Caroline Williams, Bill Johnson, Bill Moseley i Jim Siedow.
Nim James Gunn zaczął prace nad uniwersami superbohaterów, stworzył film "Robale", krwawą parodię horroru z potworami w roli głównej. Tytułowe stworzenia z kosmosu zalęgają się pod miasteczkiem Wheelsy i powoli przejmują kontrolę nad jego mieszkańcami. Dopiero zaginięcie młodej kobiety zmusza lokalnego szeryfa do przyjrzenia się sprawie i odkrycia prawdy o rzeczywistych sprawcach. Reżyser korzysta z wielu odwołań do najsłynniejszych filmów gatunku, tworząc kampową i wyjątkowo zabawną fuzję, która oddaje hołd poprzednikom, ale potrafi przekształcić znane motywy w interesujący seans. Na ekranie pojawiają się Nathan Fillion, Elizabeth Banks, Tania Saulnier, Gregg Henry i Michael Rooker.
Tytułowa rodzina Katakuri przeznacza pieniądze z odprawy nestora rodu, aby zakupić stary dom na dawnym wysypisku śmieci. Teraz ma to być ich miejsce pracy – hotel, który zapewni im stabilny dochód. Nowo otwarte miejsce nie przyjmuje hordy klientów, ponieważ planowana droga ekspresowa, która ma przebiegać tuż obok, nie zostaje dokończona. Gdy jednak pojawiają się pojedynczy goście, każdy z nich nie wyjeżdża z hotelu żywy. Nie ma mowy o przypadku, ale familia nie zamierza angażować innych ludzi i samodzielnie ukrywa ciała martwych klientów. Tragikomedia w reżyserii Takashiego Miike łączy surrealistyczne sekwencje snów z groteską i horrorem, bawi się formą i przekracza kolejne granice. Seans z gatunku niezapomnianych.
Film Stuarta Gordona można zaliczyć do kanonu komediohorrorów. Luźno adaptujący opowiadanie H.P. Lovecrafta pokazuje historię o studentach medycyny, którzy próbują ożywić zmarłych. Eksperymenty przebiegają pomyślnie, ale jedynie na przykładzie zdechłego kota. Gdy przechodzą do ciał ludzi, praca w imię nauki zaczyna wymykać się spod kontroli. W rolach głównych Jeffrey Combs, Bruce Abbott, Barbara Crampton i David Gale.
Tucker i Dale na pierwszy rzut oka nie robią pozytywnego wrażenia. Choć są niezwykle sympatyczni, grupa studentów uznaje ich za psychopatów czyhających na ich życie. Wydarzenia zdają się potwierdzać ich podejrzenia, lecz najbardziej zdumieni krwawą jatką, która zaczyna rozgrywać się wokół nich, są sami zainteresowani. Komedia pomyłek spotyka tu udaną dekonstrukcję slasherów. Błyszczą tu zwłaszcza Alan Tudyk i Tyler Labine w rolach chłopaków ze wsi, których wakacje zostają przerwane przez panikę nastolatków. W pozostałych rolach Katrina Bowden, Brandon Jay McLaren, Jesse Moss i Chelan Simmons.
Jeśli "Wysyp żywych trupów" to pewne domknięcie ery filmów o zombie, "Powrót żywych trupów" to jej początek. Film Dana O'Bannona z 1985 roku ustalił zasady, które przez następne dziesięciolecia wielokrotnie powielano – nieumarli interesują się jedynie mózgami żywych, a nie mięsem, są wyjątkowo odporne. Fabuła opowiada o pracownikach magazynu, grabarzu i grupie nastolatków, którzy muszą powstrzymać grupę zombie przed atakiem na miasto. Po latach uwagę zwraca przede wszystkim niepodrabialna, nieco retrofuturystyczna atmosfera, podbijana przez klimatyczną punkową muzykę. Film doczekał się czterech sequeli.
"Mordercze klowny z kosmosu" to sztandarowy przykład komediowego horroru z lat 80., które stworzona za pomocą niewielkiego budżetu. Tytułowe stworzenia przybywają na naszą planetę w celu znalezienia swojego pożywienia, którym jest przetworzone ludzkie mięso. Inwazji na Ziemię dokonują w statku kosmicznym w kształcie cyrkowego namiotu, a ich bronią są m.in. wata cukrowa i baloniki. Grupa śmiałków musi powstrzymać najeźdźców, nim ci przerobią wszystkich homo sapiens na swój płynny przysmak. Za potencjalnie nieskomplikowanym, zabawnym filmem kryje się wiele udanych pomysłów, w tym charakteryzacja przybyszów i scenografia ich kosmicznego statku.
Twórcy filmu "Co robimy w ukryciu" przyglądają się horrorowi przez pryzmat konwencji reportażu i sitcomu. Życie grupki wampirów z Wellington potrafi bowiem zawierać w sobie wiele zwyczajnych-niezwyczajnych problemów. Efekt jest nie tylko błyskotliwy, ale też – co najważniejsze – naprawdę zabawny. Viago, Deacon i Vladislav usiłują normalnie egzystować, pomimo oczywistych uchybień związanych z wielusetletnim cyklem życia krwiopijców, którzy muszą dostosować się do nowych warunków współczesności. Bez goryczy, ale za to z wieloma zabawnymi momentami "Co robimy w ukryciu" (filmowe, a także serialowe) to dawka udanej rozrywki.
Urocze stworzonko za dnia, mały potwór po zmroku? Dla Billy’ego, który otrzymał od ojca mogwaja, ta groźba nie ma żadnego sensu. Niemal od razu przekonuje się, że zwierzątko z obskurnego chińskiego sklepu ma wiele wspólnego z magią i równie niesamowitym niebezpieczeństwem. Zgraja tytułowych gremlinów zaczyna terroryzować małe miasteczko, które budzi się w środku nocy do krzyków mordowanych sąsiadów. Świąteczna atmosfera jeszcze przed nami, ale jeśli chcecie wczuć się w bożonarodzeniowy nastrój, to właściwy film na Halloween.
Gdyby w przestrzeni publicznej nie trzeba było szafować górnolotnymi stwierdzeniami, takimi jak kultowy czy mający rzeszę oddanych fanów, takie określenia przylgnęłyby wyłącznie do "Rocky Horror Picture Show". Od lat pokazywany w amerykańskich kinach jest dziś przedmiotem analiz fenomenu i prekursorem fanowskiego oddania konkretnym tytułom. Młodzi narzeczeni, Janet i Brad, trafiają do domostwa Frank-N-Furtera, niepokojącej postaci szczycącej się umiejętnością przywracania umarłych do życia. Wspaniała rola Tima Curry’ego, niezapomniane piosenki i masa kampowej rozrywki do dziś przyciąga widzów z całego świata.
"Martwe zło 2" to opowieść, której bohaterem jest niejaki Ash (Bruce Campbell). Podczas pobytu z dziewczyną w leśnej chatce znajduje księgę umarłych o tytule Necronomicon i niechcący budzi do życia złe moce. W rezultacie będzie musiał stawić czoła rzeczom przekraczającym granice wyobraźni i dobrego smaku. Sam Raimi przewiduje, że horrorowi najlepiej w parze z niepohamowaną groteską. Jest strasznie, jest śmiesznie, a drugie "Martwe zło" wytrzymuje próbę czasu, bo wciąż zaskakuje swoją intensywnością. Jeśli Halloween chcecie spędzić pod egidą piły łańcuchowej i demonów, które wychodzą na światło dzienne, czeka was wspaniały seans.