Piotr Czerkawski

Wariacje Kunderowskie – żegnamy autora "Żartu"

Hotspot
/fwm/article/Wariacje+Kunderowskie+%E2%80%93+%C5%BCegnamy+autora+%22%C5%BBartu%22+FILMWEB-151467 Getty Images © Eamonn M. McCormack
Filmweb A. Gortych Spółka komandytowa
https://www.filmweb.pl/fwm/article/Szata%C5%84skie+wersety-132452
PERSONA

Szatańskie wersety

Podziel się

Przemysław Pieniążek przygląda się twórczości Stephena Kinga i najlepszym adaptacjom jego dzieł.

Wśród nieprzebranej rzeszy kinowych i małoekranowych adaptacji prozy Stephena Kinga znajdziemy szereg dzieł koncentrujących się na relacji pisarza i jego dzieła. Niejednokrotnie okazuje się ona źródłem cielesnego i duchowego cierpienia. 

Zanim autor "Historii Lisey" został jednym z najpoczytniejszych współczesnych pisarzy, którego dorobek od lat stanowi pożywkę dla mniej lub bardziej udanych adaptacji (nie tylko filmowych), doświadczył, czym jest bieda, konieczność szukania źródeł zarobku i zapewnienia bytu rodzinie. Rodzinie, której o mały włos nie rozbił za sprawą swojego wieloletniego przywiązania do alkoholu i kokainy (dość powiedzieć, że Amerykanin do dziś nie ma bladego pojęcia, w jaki sposób napisał powieść "Cujo"). Ale właśnie także poprzez swoje niedoskonałości, o których mówi bez ogródek, King do dziś cieszy się sympatią czytelników, ceniących niepoprawnego gawędziarza i bacznego obserwatora dynamicznie zmieniającej się codzienności za powołanie do życia galerii niezapomnianych bohaterów; za konsekwentne kruszenie fasady w relacjach międzyludzkich – fasady kryjącej frustracje, dwulicowość, liczne patologie (rozpatrywane przez pisarza w kontekście jednostek i całych społeczności) oraz szaleństwo, nader często spuszczane ze smyczy za sprawą ingerencji nadnaturalnych sił. 

Umiejętność odnajdywania grozy w normalnych na pozór sytuacjach, miejscach, obiektach i przedmiotach, jak również smykałka do budowania aury nostalgii łączy się w utworach Kinga z gruntowną analizą ludzkich zachowań w sytuacjach kryzysowych, objawiających nie zawsze chlubną prawdę o nas samych. Choć autor "Pod kopułą" specjalizuje się w literackiej fikcji, gros jego opowiadań czy powieści przemyca wątki autobiograficzne lub nawiązuje do autentycznych wydarzeń. Nie dziwi więc fakt, że w literackim uniwersum Kinga bohaterowie oddający się sztuce pisania nie należą do rzadkości, zaś ich zmagania z niemocą twórczą, uciążliwymi fanami czy bolesnymi wspomnieniami stanowią osnowę nietuzinkowych fabuł, będących punktem wyjścia dla (w większości przypadków) równie ciekawych filmów. 

Olśnione strachy stukają na maszynie

Jack Torrance – były nauczyciel, poszukujący inspiracji pisarz oraz unikający pokusy alkoholik – to nie tylko kluczowa, choć nie najważniejsza postać na dramaturgicznej planszy "Lśnienia", wydanego w 1977 roku klasycznego dziś horroru o nawiedzonym hotelu Panorama położonym w odludnej partii Gór Skalistych. To także porte parole samego Kinga, egzorcyzmującego na kartach powieści alkoholowego demona oraz irracjonalny gniew, jaki zaczął odczuwać względem swoich najbliższych. Przystępując do realizacji "Lśnienia" (1980) Stanley Kubrick z całą premedytacją przenicował treść literackiego oryginału.

Pomijając niezliczone zmiany odnośnie najróżniejszych detali zawartych w fabule, reżyser zmienił profil psychologiczny Jacka Torrance'a, człowieka targanego lękiem przed zawodową klęską. W powieści mężczyzna – odnajdujący szansę na napisanie książki, która może okazać się ostatnią deską ratunku dla jego kariery – jawi się jako podatna na sugestie ofiara upiornego hotelu przeobrażającego go na swój obraz i podobieństwo (niemniej dzięki swojemu synowi Danny'emu Jack na chwilę odzyskuje poczytalność, udowadniając, że wciąż tlą się w nim szczere ojcowskie uczucia). Natomiast w filmie Kubricka – przekonanego o niedoskonałości ludzkiej natury – można odnaleźć liczne tropy wskazujące, że hotel tylko wyzwolił wyjątkowo mroczny i pokręcony aspekt osobowości Torrance'a, który nie potrafi przełamać blokady twórczej.

Wcielający się w tę rolę Jack Nicholson zdecydowanie nie był faworytem Kinga (któremu bardziej pasował Jon Voight), podobnie jak Shelley Duvall, będąca zaledwie cieniem jasnowłosej, silnej i walecznej Wendy. Pisarz nie szczędził cierpkich słów pod adresem tego filmu – za który swego czasu Kubrick otrzymał skądinąd nominację do Złotej Maliny w kategorii "najgorszy reżyser" – tłumacząc, że ceniony filmowiec zabrał się za gatunek, którego nie rozumie. Jednak realizowane (między innymi) w halach EMI Elstree Studios "Lśnienie" szybko zaczęło zyskiwać na wartości (mimo początkowo słabej prasy), a kolejni badacze, akademicy i recenzenci zaczęli dostrzegać wielowymiarowość tego niewątpliwie misternie skonstruowanego dzieła, w którym motywy sobowtórów, zwierciadlanych odbić i symbolika labiryntu wyłaniają się dosłownie na każdym kroku. Kryzys męskości, rasizm, ludobójstwo Indian, amerykański imperializm, teorie spiskowe – to tylko niektóre z kluczy, w jakich próbowano odczytywać film Kubricka. W 1997 roku Mick Garris, w ścisłej współpracy z Kingiem, przedstawił swoją wersję "Lśnienia", która jednak wiernie trzymała się literackiego pierwowzoru. Nominowany do Emmy miniserial ze Stevenem Weberem oraz Rebeccą De Mornay w rolach głównych zrealizowany został w scenerii Stanley Hotel w Estes Park, Kolorado, czyli miejscu, gdzie dwadzieścia lat wcześniej kilka dni spędził autor "Miasteczka Salem", zyskując inspirację do napisania wiadomej powieści. 

Warto wspomnieć, że dziesięć lat przed premierą dzieła Garrisa, King – będąc jeszcze w szponach nałogu – popełnił "Stukostrachy", inspirowany dziecięcą rymowanką oraz Lovecraftowskim "Kolorem z innego wszechświata" horror SF ukazujący perypetie Roberty Anderson, autorki poczytnych opowieści z Dzikiego Zachodu, która przypadkiem odkrywa zagrzebany w ziemi statek kosmiczny, uwalniając tym samym złowieszczą moc oferującą mieszkańcom Haven niezwykłe zdolności (pobudzając przy tym ich kreatywność), jednocześnie czyniąc z nich posłuszne marionetki o coraz bardziej wyniszczonych ciałach. 

Powieść, uznawana przez samego autora za wyjątkowo kiepską (choć świetnie ukazującą, co działo się z psychiką Kinga w tamtym okresie), posłużyła za kanwę nieco lepszej telewizyjnej adaptacji. W wyreżyserowanym w 1993 roku przez Johna Powera trzygodzinnym filmie na uwagę zasługuje całkiem niezłe aktorstwo, szczególnie zaś ekranowego duetu Marg Helgenberger (Anderson) – Jimmy Smits, który wcielił się w postać Jamesa Erica Gardenera,. To poeta-alkoholik, który dzięki wszczepionej w głowę płytce nie ulega równie kuszącym, co śmiercionośnym wpływom pozaziemskiej siły. 

Ja, czyli Inny

Amerykanin do dziś nie ma bladego pojęcia, w jaki sposób napisał powieść "Cujo".
Przemysław Pieniążek
"Tak mógłby pisać Stephen King, gdyby w ogóle potrafił pisać" – to jedna z najsłynniejszych wydawniczych opinii pod adresem Richarda Bachmana, autora "Uciekiniera", "Wielkiego marszu" czy "Chudszego". Zmarły w 1985 roku na raka literat, specjalizujący się w psychologicznych dreszczowcach i futurystycznych dystopiach, był nader poręcznym pseudonimem Kinga, pod którym pisarz publikował na mocno wyboistych początkach swojej kariery. Mimo zdemaskowania owego faktu we wspomnianym roku 85, w późniejszych latach Amerykanin jeszcze dwukrotnie przywoływał swoje "ambitniejsze" alter ego. W 1996 roku wdowa po Bachmanie udostępniła przypadkiem odnaleziony maszynopis gotowej powieści męża pod tytułem "Regulatorzy", która ukazała się na rynku równocześnie z Kingowską "Desperacją", będącą alternatywną wersją dzieła "zmarłego" pisarza. 

Instancja Bachmana zainspirowała Kinga do napisania powieści (ostatniej przed wyjściem z nałogu), w której podjął temat dwoistości ludzkiej natury. Bohaterem "Mrocznej połowy" jest bowiem Thad Beaumont, szanowany akademik i autor prestiżowych, choć komercyjnie mało atrakcyjnych publikacji. Aby zarobić na utrzymanie rodziny, protagonista (ukrywając się pod pseudonimem George Stark) pisze niezwykle poczytne, krwawe kryminały z charyzmatycznym mordercą w roli głównej. Kiedy student Beaumonta próbuje go szantażować, Thad publicznie wyjawia prawdę o swoim wstydliwym zajęciu, urządzając symboliczny pochówek swojemu porte parole. Problem w tym, że Stark nie zamierza odejść udowadniając, że jest kimś więcej niż tylko chwytem marketingowym. W 1990 roku za sterem kinowej adaptacji "Mrocznej połowy" stanął George A. Romero, zaś w podwójnej roli z powodzeniem wystąpił Timothy Hutton.

Temat fikcyjnego nazwiska to jedno, inną sprawą jest oskarżenie o plagiat, które pod adresem Amerykanina próbowano wysuwać nie raz. Nie dziwi zatem, że pewnego dnia do drzwi letniskowego domku Morta Raineya (Johnny Depp), pisarza cierpiącego z powodu braku weny oraz piekła rozwodu, puka niejaki John Shooter (John Turturro), oskarżający literata o intelektualną kradzież. Co z tego wynika, doskonale wiedzą osoby znające nowelę "Tajemnicze okno, tajemniczy ogród" pochodzącą ze zbioru "4 po północy" oraz zrealizowane na jej podstawie kinowe "Sekretne okno" (2004) Davida Koeppa, wprowadzające jednak kilka istotnych zmian, szczególnie widocznych w finale dzieła. 

W zrealizowanej pod szyldem stacji TNT antologii "Marzenia i koszmary" (2006), kolekcji ośmiu godzinnych filmów opartych na opowiadaniach Kinga, znalazła się także – dokonana przez Roba Bowmana – swobodna adaptacja "Ostatniej sprawy Umneya", w której tytułowy prywatny detektyw z lat 30. minionego wieku (nominowany do Emmy William H. Macy) odkrywa, że jest jedynie postacią literacką, zaś jego (s)twórca – boleśnie doświadczony przez życie – próbuje zająć miejsce Umneya, sprawiając, że protagonista trafia do realnego świata. 

"Sekretne okno"
Temat bliskiej relacji autora ze stworzoną przez niego personą jest jednym z istotnych wątków "Wielkiego kierowcy" (2014) Mikaela Salomona. W tej telewizyjnej adaptacji noweli ze zbioru "Czarna bezgwiezdna noc" poczytna pisarka Tess Thorne (występująca także w "Sekretnym oknie" Maria Bello) pada ofiarą bestialskiej napaści ze strony zwyrodnialca udającego dobrego Samarytanina. Pobitej, wielokrotnie zgwałconej i podduszonej bohaterce udaje się uciec z rąk psychopaty, by w tajemnicy przed światem dokonać srogiej pomsty w zapalczywym gniewie w asyście widmowej Doreen (Olympia Dukakis), bohaterki jednej ze swoich książek. 

Kocham Cię na zabój

W 1990 roku na ekranach kin zagościła "Misery" Roba Reinera, thriller psychologiczny wywiedziony z młodszej o trzy lata powieści Kinga, ukazującej dramatyczne losy Paula Sheldona, autora (znienawidzonej przez siebie) serii wiktoriańskich romansów o Misery Chastain (po mężu Carmichael), które przyniosły pisarzowi niemałe pieniądze oraz uwielbienie czytelniczek, takich jak Annie Wilkes, byłej pielęgniarki i morderczyni w jednej korpulentnej osobie, roztaczającej opiekę nad Sheldonem po jego feralnym wypadku samochodowym. 

"Misery"
Kronika walki o przetrwanie, historia szaleństwa, krwawa przypowiastka o toksycznych fanach: dzieło Kinga powstało poniekąd jako odpowiedź na ostrą reakcję ze strony sporej rzeszy czytelników, którzy odrzucili "Oczy smoka": baśniowe fantasy niemające wiele wspólnego z horrorem (z "Mroczną Wieżą" już tak) napisane specjalnie dla Naomi King, nieprzepadającej za strasznymi utworami ojca. O powodzeniu "Misery" na dużym ekranie zdecydowało wiele czynników, w tym świetny scenariusz Williama Goldmana, który na prośbę reżysera złagodził nieco drastyczne sceny przemocy (mimo wszystko rezygnacja z amputacji stopy siekierą na rzecz okulawienia młotem jest pewnym ustępstwem). To Goldman postawił na Kathy Bates, dostrzegając w niej idealną odtwórczynię roli Wilkes (potencjalny wakat mogła wykorzystać Bette Midler, Roseanne Barr bądź Rosie O'Donnell). Wybór docenił także King, który pisząc "Dolores Claiborne", powieść dedykowaną matce autora, miał przed oczami ową charyzmatyczną aktorkę. Ze swojego zadania wywiązał się także James Caan, choć ciekawie mógłby prezentować się w tej roli Jack Nicholson (jeden z potencjalnych kandydatów), który jednak po udrękach, jakich doznał na planie "Lśnienia", nie chciał już występować w kolejnej adaptacji prozy Amerykanina.
 
Miejsca pamięci

W obu odsłonach "Miasteczka Salem" twórcom udało się uchwycić klimat małomiasteczkowego tygla, w którym ingerencja nadnaturalnego czynnika jest równie przerażająca, co kumulujące się przez lata w lokalnej społeczności zło.
Przemysław Pieniążek
Gdy pisarz Bean Mears (o aparycji Davida Soula lub Roba Lowe'a) powraca po latach do miasteczka Salem, nie podejrzewa, że pragnienie napisania książki oraz zmierzenia się z dziecięcą traumą – której powodem była wizyta w upiornym domu Marstenów górującym nad tym zakątkiem stanu Maine – okaże się najmniej fortunną decyzją w jego dorosłym życiu. Inspirowana "Drakulą" Brama Stokera powieść Kinga posłużyła za kanwę dwóch miniseriali, z których pierwszy (dostosowany także do projekcji kinowej z myślą o europejskim rynku) wyreżyserował w 1979 roku Tobe Hooper, drugi natomiast – w wersji mocno uwspółcześnionej – zaproponował w 2004 Mikael Salomon

O ile produkcja autora "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną" (1974) spotkała się z dość ciepłym przyjęciem przez znaczną część widzów i krytyków, o tyle nowsza ekranizacja wielu zirytowała daleko posuniętymi odstępstwami od literackiej kanwy. Niemniej w obu odsłonach "Miasteczka Salem" twórcom udało się uchwycić (doskonale oddany na kartach powieści) klimat małomiasteczkowego tygla, w którym ingerencja nadnaturalnego czynnika jest równie przerażająca, co kumulujące się przez lata w lokalnej społeczności zło czekające na sprzyjający moment, by zebrać krwawe żniwo. 

Temat niechlubnej przeszłości, zakłamania i spirali zła powrócił także w "Worku kości", inspirowanej "Rebeką" Daphne du Maurier, choć będącej de facto rasową ghost story historii Mike'a Noonana, psychicznie wypalonego, cierpiącego na niemoc twórczą pisarza wciąż niepotrafiącego pogodzić się ze śmiercią brzemiennej żony. Owa kameralna opowieść o samotności, ale i miłości oraz nienawiści silniejszych niż śmierć, posłużyła za punkt wyjścia dla debiutującej w 2013 roku telewizyjnej produkcji Micka Garrisa, w której główną rolę zagrał Pierce Brosnan

Natomiast w "1408", zrealizowanej w 2007 kinowej adaptacji krótkiego opowiadania ze zbiorku "Wszystko jest względne" (tekst wcześniej opublikowano w formie testowej w Kingowskim "Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika"), reżyser Mikael Håfström bajecznie rozbudował historię Mike'a Enslina (John Cusack), autora bestsellerów demaskujących prawdę o pozornie nawiedzonych domach, zamkach i nekropoliach, który w tytułowym pokoju zlokalizowanym w nowojorskim hotelu Dolphin odzyskuje wiarę w życie pozagrobowe. Na tym jednak nie koniec: posiadający aż trzy alternatywne zakończenia film sprawdza się bowiem jako opresyjne, dopracowane wizualnie studium przepracowywania straty, zmyślnie mnożące skądinąd nawiązania do innych dzieł Stephena Kinga

Złote lata 

Zaprawione solidną porcją nostalgii spojrzenie na czasy dzieciństwa – które wcale nie musiało być idylliczne – charakteryzuje nowelę "Ciało" (stanowiącą jeden z elementów zbioru "Cztery pory roku"), którą w 1986 Rob Reiner z powodzeniem przeniósł na duży ekran. "Stań przy mnie" – tytuł zaczerpnięty z piosenki Bena E. Kinga – oferował sentymentalną, pełną ciepła, ale i bardziej ponurych fragmentów podróż do przeszłości. Punktem wyjścia jest w tym przypadku odczytywany przez pisarza Gordiego Lachance'a (Richard Dreyfuss) nekrolog Chrisa Chambersa, jego dawnego przyjaciela, z którym (oraz w asyście Verna Tessio i Teddyego Duchampa) bohater wyruszył latem 1959 roku na poszukiwanie zwłok zaginionego chłopca Raya Browera. 

"Stań przy mnie"
Dysfunkcyjne rodziny, udręki dorastania, koniec niewinności, oswajanie się z nieuniknioną i wszechobecną śmiercią, więzy młodzieńczej przyjaźni, które prędzej czy później muszą zostać rozwiązane – tematyczne bogactwo filmu Reinera sprawia, że ta kameralna opowieść w duchu coming-of-age (stanowiąca podstawę książki pisanej przez dorosłego Lachance'a) do dziś plasuje się w ścisłej czołówce najlepszych adaptacji dzieł Kinga. Zbliżony zakres tematyczny, aczkolwiek mocno podrasowany brutalnością i nadnaturalną grozą, charakteryzuje również "To", imponującą gabarytami powieść, którą w 1990 na potrzeby małego ekranu z przyzwoitym efektem zaadaptował Tommy Lee Wallace. W opowieści o walce siedmiorga bohaterów z Klubu Frajerów z postrachem Derry, jakim jest zmiennokształtna bestia lepiej znana jako Pennywise (Tim Curry), kluczowy wątek stanowi śmierć George'a, młodszego brata Billa Jąkały, który po latach, już jako William Denbrough (Richard Thomas), popularny pisarz horrorów – jego książki wydawane są przez oficyny promujące wówczas powieści samego Kinga – będzie musiał stanąć wraz z przyjaciółmi do kolejnej walki z wypartym koszmarem. 

Decyzja kapituły National Book Foundation o przyznaniu autorowi "Bastionu" medalu za wybitny wkład w literaturę amerykańską (mówimy o bestsellerach "zawierających głębokie moralne prawdy o naszym życiu wewnętrznym", przywołując fragment uzasadnienia) wywołała spory ferment w środowisku pisarzy. Z drugiej strony trudno o lepsze uhonorowanie kariery człowieka, który osiągnął spektakularny i zasłużony sukces dzięki długim latom ciężkiej pracy, olbrzymiemu wsparciu ze strony rodziny oraz (tak, jemu także) talentowi, nie mówiąc już o różnie stymulowanej wenie, która czasami płatała Kingowi niezgorsze figle. 

"Płacą mi absurdalną ilość pieniędzy za coś, co i tak robiłbym za darmo" – przekonywał onegdaj pisarz już kilka razy deklarujący chęć przejścia na zasłużoną emeryturę, która (póki co) wciąż schodzi na dalszy plan. I choć ostatnie prozatorskie dokonania Amerykanina nie zawsze satysfakcjonują, w nadchodzących latach nie zabraknie ciekawie zapowiadających się premier wywiedzionych z dorobku człowieka, który przed laty walnie przyczynił się do odmiany oblicza literackiego horroru. 
14