Artykuł

Ogon dinozaura

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Ogon+dinozaura-95150
Powrót do "Parku Jurajskiego" nie jest dla mnie wydarzeniem obojętnym. Na sześciometrowego T.rexa, cherlawego Triceratopsa, zadziorne Welociraptory, hordę Brachiozaurów czy Dilofozaurów patrzę jak na starych, niekoniecznie dobrych znajomych. 



Film Spielberga oglądałem po raz pierwszy w liceum. Poprzedzony gigantyczną jak na ówczesne warunki reklamą, był na ustach wszystkich. O "Parku Jurajskim" dyskutowaliśmy zawzięcie w gronie rówieśników, ale pamiętam także poważne telewizyjne i prasowe debaty. Tyranozaury i Brontozaury zdobiły większość okładek, również pierwszą stronę tygodnika "Film", który począwszy od premiery "Jurassic Park" stał się miesięcznikiem.

MAJTKI Z DINOZAUREM


Wersję 3D "Jurassic Park" wprowadzoną do kin w dwudziestą rocznicę premiery oglądałem niemal z tym samym entuzjazmem co przed laty. Byłem znowu  roześmianym, oczarowanym, albo przestraszonym chłopcem dobrowolnie poddającym się założeniom innego wiecznego dzieciaka, a przy okazji wybitnego fachowca – Stevena Spielberga.

Historia naukowców, którym udało się reaktywować wiele gatunków dinozaurów umieszczonych w gigantycznym parku, nie straciła siły. Zdaję sobie sprawę, że być może w moim przypadku to zasługa "past-o-ramy" (określenie ukute w "New York Timesie" przez Herberta Muschampa), sentymentalnej pieśni przeszłości, nakazującej słuchanie wciąż tych samych melodii z młodości oraz powroty do sprawdzonych i oglądanych po wielokroć tytułów. Sądząc jednak z entuzjastycznej reakcji widzów, którzy urodzili się już po premierze filmu Spielberga, siła "Jurassic Park" nie zamyka się jedynie w nostalgicznej klamrze.

 

Wydawałoby się, że przynajmniej pod względem technologicznym film Spielberga sprzed dwudziestu lat będzie dzisiaj archaizmem. Klasa produkcji z 1993 roku upokarza jednak większość aktualnych hollywoodzkich blockbusterów. W pisaniu, że dinozaury są w filmie "jak żywe", nie ma cienia przesady. Cytując Umberto Eco – "imitacja stała się identyczna z oryginałem (którego nie znamy), a może nawet lepsza, prawdziwsza od oryginału".

Dinozaury są nie tylko gigantyczne (starogrecki wyraz deinos δεινός oznacza właśnie straszny, potężny), ale także efektownie prezentują się w filmowym kadrze. Kino zrozumiało ten fenomen w zasadzie na początku swojego istnienia. Trzeba również pamiętać, że akurat w Ameryce dinozaury należą do tego samego mitu co smoki w Chinach. Film Spielberga nie był zatem ani pierwszym, ani tym bardziej ostatnim projektem opisującym zagładę gadów. Sam "Zaginiony świat" Conana Doyle'a doczekał się kilkunastu adaptacji (pierwsza już w 1925 roku).

Brontozaury, Pterodaktyle czy Tyranozaury przed "Parkiem Jurajskim" zaludniały jednak przede wszystkim produkcje klasy B i cierpiały na kompleks niewspółmierności chęci reżyserów w stosunku do ich finansowych możliwości, którymi dysponowali. Dinozaury były tekturowe albo lateksowe, a tricki raczej umowne. Z cieszącego się zasłużonym kultem filmu Dona Chaffeya "Milion lat przed naszą erą" pamiętamy bardziej dezabil porywanej przez Pterodaktyla Raquel Welch niż samego potwora.

"Jurassic Park" z 1993 roku nie tylko pod tym względem stał się przełomem. To jeden z największych przebojów kina lat dziewięćdziesiątych. Już po pierwszym weekendzie wyświetlania zwrócił się cały budżet wynoszący prawie sześćdziesiąt milionów dolarów, który błyskawicznie podwoił się z wpływów uzyskanych z merchandisingu, sprzedaży praw do wykorzystania logo "Parku" na wszelkiego rodzaju gadżetach. W sumie film zarobił grubo ponad miliard dolarów.

 

I wszyscy wydawali się zadowoleni. Naukowcy zachwycili się perfekcyjną imitacją dinozaurów (chociaż miłośnicy Ichtiozaurów, morskich gadów kopalnych, protestowali, że nie ma ich w filmie), producenci filmu liczyli zyski, a widzowie odtwarzali z pamięci znakomicie zaaranżowane sceny z udziałem okrutnych Welociraptorów albo sympatycznych Brontozaurów.

"Spielberg przelicza każdy moment strachu czy wzruszenia na pieniądze" – pisał Krzysztof Kłopotowski w "Montażu nowojorskim". Amerykański korespondent "Filmu" wyliczał następnie elementy marketingowej histerii związanej z produkcją: Znak "Jurassic Park" z wyszczerzonym dinozaurem jest wszędzie, poczynając od MacDonalda ("dino-hamburgery"), po pudełka na drugie śniadanie, piżamy, poduszki, stopery, bieliznę, śpiwory. (...) 11-letnia dziewczynka, która zabrała mnie do kina, była tak przerażona podczas seansu, że próbowała zmiażdżyć mi rękę, a na ulicę wyszła sztywna, blada, bliska szoku. I nie poprosiła ani o dino-kotleta, ani o majtki z dinozaurem.

Jeżeli życzymy sobie zobaczyć epokę gadów kopalnych, odtworzoną dzięki dzisiejszej technice komputerowo-elektronicznej, należy się wybrać do kina – dowodził Zygmunt Kałużyński.

Niewątpliwie dziecko powinno ten film oglądać w towarzystwie kogoś dorosłego – przestrzegał Sam Neill, odtwórca roli doktora Alana Granta. Po to właśnie, by miało, kogo chwycić za rękę, gdy będzie się bało i żeby poczuło ulgę, widząc, że ten dorosły boi się czasami bardziej niż ono.

"Park Jurajski" został uznany za montażowo-realizacyjny majstersztyk, a autorzy efektów specjalnych – David Muren, Stan Winston, Phil Tippett, Michael Lantieri, przez kolejne lata wyznaczali ramy technologicznych innowacji w kinie amerykańskim. Praca nad animowaniem każdego dinozaura do pewnego stopnia przypominała badania nad klasycznym modelem anatomicznym. Specjalnie w tym celu opatentowane urządzenia badały kościec i strukturę masy mięśniowej dinozaurów. Wszelkie dane były przenoszone do głównego komputera monitorującego przesył danych na taśmę filmową.



Z grona architektów wizualnych filmu najważniejszy był Winston, najwybitniejszy wówczas autor efektów w Hollywood, w tym gigantycznego profilu Obcej Królowej w "Obcym - decydującym starciu ". Wirtuozerii Winstona i jego ekipy zawdzięczamy realistyczne makiety gadów. Dzięki rozwojowi patentu studia George'a Lucasa, "Industrial Light and Magic", w "Jurassic Park" udoskonalono technikę zastępującą klasyczne rozwiązania ruchu poklatkowego. Wskutek komputerowej symulacji opierającej się na melanżu parametrów, ruch zwierząt został dostosowany do ruchu ludzi. Nowatorska była także scena ucieczki stada Gallimimów z progresywnym wykorzystaniem najnowszych wówczas osiągnięć grafiki komputerowej.

HORROR W FAMILIADZIE

Tylko jeden człowiek, Steven Spielberg, mógł nakręcić taki film. Chyba nie było innych kandydatur. Adaptacja bestsellerowej powieści Michaela Crichtona, pisarza, antropologa i archeologa, która przed rozpoczęciem zdjęć w samych Stanach sprzedała się w nakładzie siedmiu milionów egzemplarzy, czekała na  filmowego odkrywcę.

Projekt musiał być przygotowany perfekcyjnie. Można było z góry przewidzieć, że potencjalny sukces "Parku Jurajskiego" pociągnie za sobą nie tylko wpływy z biletów, ale także światową sprzedaż gadżetów na wielką skalę oraz rozruch parków rozrywki opierających się na makietach prehistorycznych gadów: wszystko na licencji producenta filmu. Biznesowo-artystycznej strategii podporządkowane zostały kolejne elementy układanki. Dla podkreślenia humanistycznego przesłania wzmocniona została postać genialnego matematyka, doktora Iana Malcolma granego przez Jeffa Goldbluma, podkreślającego, że nie wolno ingerować w prawa natury.

Z myślą o szerokim odbiorcy maksymalnie zneutralizowano okrucieństwo zawarte w powieści Crichtona. W filmie miały zakochać się również dzieci.

Ekologiczna bajka dla młodzieży miała zyskać szeroki uznanie także wśród dorosłej publiczności kinowej. Stąd horror w familiadzie. Młodzi widzowie otrzymywali wzorcowe kino przygody, starsi po obejrzeniu filmu mogli zastanowić się nad przyszłością inżynierii genetycznej albo nad sensem prowadzenia naukowych eksperymentów związanych z klonowaniem. Dla każdego coś ważnego.



Dwunastoletnia wówczas Ariana Richards, odtwórczyni roli Lex, oraz Laura Dern – filmowa doktor Ellie Sattler, wspominały w wywiadach, że zanim twórca "Koloru purpury" zaprosił je na plan, musiały przejść specjalny trening w sztuce krzyczenia. Naturalne wrzeszczenie ze strachu było dla Spielberga absolutną podstawą – wspominała Richards.

Podczas produkcji zdarzały się nieoczekiwane sytuacje losowe (huragan na Hawajach, gdzie kręcono zdjęcia) oraz idealne dla tabloidów momenty romantyczne (kochliwa Laura Dern zaczynała zdjęcia jako partnerka Sama Neilla, kończyła w roli narzeczonej Jeffa Goldbluma, wówczas faceta Geeny Davis). Grupa paleontologów zażądała od Spielberga zmiany tytułu, dowodząc, że żaden z dinozaurów pojawiających się w parku nie żył w okresie Jury, tylko w okresie Kredy. Film oprotestowały również organizacje katolickie, oskarżając "Park Jurajski" o  propagandę satanizmu (sic!). Chodziło o przywoływanie przez ludzi dinozaurów, czyli smoków, czyli szatana. Można i tak.

 

Aż do premiery Spielberg kontrolował każdy element skomplikowanego montażu. Kręcąc w Krakowie "Listę Schindlera", nocami, za pośrednictwem satelitarnych łączy, konsultował się z Michaelem Kahnem (pracowali wcześniej nad "Imperium słońca"), kontrolując najdrobniejsze zmiany montażowe.

NAJWIĘKSZE G.... W HISTORII KINA

"Park Jurajski" jest historią spotkania ekscentrycznego milionera (świetna rola Richarda Attenborough), który na wyspie u wybrzeży Kostaryki założył tytułowy park z dinozaurami sklonowanymi po kilkudziesięciu milionach lat na podstawie kodu genetycznego uzyskanego z komórki przechowywanej przez komary zasklepione w bursztynie.

Znajdziemy w filmie sceny, których się nie zapomina. Oto zaproszony przez Hammonda  paleontolog, doktor Alan Grant (Sam Neill) oraz doktor Ellie Satler (Laura Dern) ruszają w głąb parku. Rozmawiają o dinozaurach, ale nie widać ich na horyzoncie. Samochód staje, Ellie studiuje mapę, Alan patrzy zdziwiony. Sekwencja się wydłuża, kamera rejestruje wyłącznie twarze bohaterów. W końcu dostajemy to, na co czekaliśmy tak długo. Znikający w krzakach ogon dinozaura. Zachwyt od pierwszego spojrzenia.

Spielbergowi, "duchowemu synowi Walta Disneya", udało się zaaranżować idealny świat, za którym tęskniliśmy. Pierwsze sceny z udziałem dinozaurów przywodzą na myśl atawistyczne marzenie o cofnięciu się w czasie. Prehistoria powróciła do teraźniejszości. Gady zostały sumiennie uporządkowane. To nie tylko krwiożercze bestie, ale także eko-dinusie z apetytem na koniczynę, każdy gatunek z odrębnym rytmem poruszania się, unoszeniem łba, a nawet załatwianiem potrzeb fizjologicznych.



Ta kupa miała trzy metry wysokości. Największe gówno w historii kina! – ekscytował się Zygmunt Kałużyński. Dramaturgiczny talent Spielberga widać najlepiej po maestrii, z jaką gra z emocjami widza. Niebezpieczeństwo czai się za rogiem. Dzięki wykradzionym na zlecenie konkurencji embrionom gadów oraz podłączeniu prądu do chroniących park zasieków dinozaury stają się napastnikami. Szybko orientujemy się zresztą, które gatunki są straszne, które nastawione pokojowo. Te straszne, zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa, powinny błyskawicznie skonsumować naukowców z obocznościami, ale kino familijne nie może przecież stracić głównych bohaterów po kwadransie, dlatego prehistoryczne gady, chcąc nie chcąc, zadowalają się drugim lub trzecim planem. Show must go on.

I przedstawienie rzeczywiście trwa. Nie zabija się kury znoszącej złote jaja. Dalsze części "Parku Jurajskiego""Zaginiony świat" z 1997 roku oraz "Park Jurajski 3" Joego Johnstona z 2001 nie miały jednak siły oryginału. Pomimo udziału znakomitych aktorów – do obsady pierwszej części cyklu dołączyli między innymi Julianne Moore, Pete Postlethwaite czy William H. Macy, chodziło głównie o maksymalne wyciśnięcie potencjału wynikającego z odtworzenia okrutnego, prehistorycznego świata.

Coraz bardziej krwiożercze gady robiły coraz mniejsze wrażenie. Pierwszy "Park Jurajski" powstał na podstawie dobrej literatury, był przygotowywany z pietyzmem; kolejne części to projekty producenckie oparte na szkicowych pomysłach i nastawione na mnożenie z założenia widowiskowych scen akcji. Wprawdzie niektóre pomysły wciąż były trafione – z "Zaginionego świata" zapamiętałem Prokompsognaty krwiożercze miniaturowe dinozaury, z trzeciej – rubaszny żart na temat telefonów komórkowych uwięzionych w żołądku jednego z gadów i dzwoniący w jego sokach żołądkowych, albo widok monstrualnego T.rexa niszczącego miasto San Diego, wreszcie zamykającą film idylliczną scena bukolików nowej ery: dinozaury są znowu razem, bez ludzi, na opustoszałej wyspie – mimo wszystko, większość konceptów była wtórna wobec oryginału.



W 2014 roku w kinach pojawi się czwarta część cyklu, wyreżyserowana przez Colina Trevorrowa.

***

Przełomowe filmy Spielberga poprzez człowieka opowiadały o kosmosie i naturze. "Szczęki", "Bliskie spotkania trzeciego stopnia", "E.T." były tytułami w których ludzkie emocje konfrontowały się z rzeczywistością alternatywną. W "Parku Jurajskim" bohaterami były przede wszystkim dinozaury. Niezależnie od zmiany  perspektywy Steven "Piotruś Pan" Spielberg pozostał w "Parku" tym samym chłopięcym czarodziejem. Melissa Mathison, scenarzystka "E.T", stwierdziła, że jej przyjaciel, zarabiając ogromne pieniądze, kręci filmy wyłącznie dla siebie, dla własnej frajdy. To on siedzi w środkowym rzędzie multipleksu, w czapce z daszkiem i wielką paczką pop-cornu, on się śmieje, a czasami boi. Dzięki Spielbergowi dobrze znamy ten śmiech i strach. Bo zobaczyliśmy kiedyś dinozaura. Zakręcił nam w głowach ogonem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones