Do kin wszedł dziś film "
Spider-Man: Bez drogi do domu", trzecia część serii filmów o
Spider-Manie, której akcja rozgrywa się w kinowym uniwersum
Marvela (
MCU). Co dalej po tym, jak świat poznał tożsamość Człowieka-Pająka? Jak spisał się reżyser
Jon Watts i gwiazdy -
Tom Holland i
Zendaya oraz wracający do ról czarnych charakterów
Willem Dafoe,
Alfred Molina i
Jamie Foxx? Film recenzuje Michał Walkiewicz.
Boże Narodzenie kontra Wielkanoc, cola kontra pepsi, natura kontra kultura,
Spider-Man kontra
Spider-Man kontra
Spider-Man…Skoro
Tom Holland powraca do roli
Petera Parkera, czas na odwieczne pytanie o jego miejsce w rankingu ekranowych ludzi-pająków. Czy
Tobey Maguire wyglądał, jakby nie zdał kilka razy egzaminu komisyjnego? Zaś
Andrew Garfield miał nażelowany lok i hipsterski look? Spokojnie, nie popełnię grzechu ciężkiego i nie zdradzę, czy twórcy "
Bez drogi do domu" biorą udział w tej dyskusji na prawach popkulturowego recyklingu. Kiedy jednak z międzywymiarowych portali wyłaniają się złoczyńcy powołani do życia przez
Sama Raimiego i
Marca Webba, reżyserów poprzednich filmów o Spider-Manie, całość staje się żywą kroniką pokoleniowej nostalgii. Choć trudno w to wierzyć na słowo, po krótkiej przejażdżce tym rollercoasterem, będzie Wam wszystko jedno, czy Peter Parkerowi towarzyszy Jan Karol Chodkiewicz, Mama Nic, czy duch minionych świąt. Od daniny złożonej najwierniejszym fanom i tak ważniejsze są, przepraszam za wyrażenie, autentyczne emocje.
Akcja rozpoczyna się tuż po ostatniej wizycie w kinie - o ile oczywiście doczekaliście sceny po napisach, w której przebiegły
Mysterio (
Jake Gyllenhaal) wyjawił światu tożsamość zamaskowanego herosa. Życie
Petera Parkera zamienia się w codzienność
Toma Hollanda, a ponieważ konsekwencje niechcianej sławy uderzają w bliskich superbohatera - jego dziewczynę MJ (
Zendaya) oraz najlepszego kumpla Neda (
Jacob Batalon) - chłopak postanawia naprawić zegarek za pomocą młotka. Z pomocą przychodzi mu
Doktor Strange (ewidentie gotowy na sequel
Benedict Cumberbatch), zaś skutkiem ich intrygi jest chryja na międzywymiarową skalę. Dobra wiadomość:
Jon Watts surfuje po wzburzonych wodach multiwersum z reżyserską gracją. Zła: nieco zbyt często znosi go na mielizny fan service’u.
Jeśli chodzi o ewolucję filmowego uniwersum Marvela, podobna struktura narracyjna wydaje się nie tyle aktem artystycznej odwagi, co zwykłą koniecznością. Po trzęsieniu ziemi napięcie musi przecież rosnąć, zaś po wojnie o całą galaktykę naturalną koleją rzeczy będzie ratatuj z kilku galaktyk i kilkunastu wymiarów. Film trwa bite dwie i pół godziny, ale niewiele tu fabularnej waty, niemal każdą minutę poświęcono na to, by nie przeciążyć bohatera karkołomnym konceptem. Kokietujący fanów wrogowie Spider-Mana, od szczerzącego zęby
Zielonego Goblina (
Willem Dafoe to żywa reklama metody Stanisławskiego, gdyby dało się ją sprzedawać w supermarketach), po zaciągającego arystokratycznie
Jaszczura, nie są oczywiście pełnokrwistymi postaciami. W scenach akcji są jak upierdliwe muchy-przeszkadzajki, z kolei w momentach dramatycznych przypominają owady uwięzione w bursztynie - w metaforycznym geście scenarzyści pakują ich zresztą do szklanych klatek rodem z muzeum. Na korzyść
Wattsa - i w zgodzie z konwencją bezwstydnej kompilacji hitów - działa jednak wysiłek poprzedników. To w dużej mierze świetnie napisane postaci (z
Doktorem Octopusem, który w interpretacji
Alfreda Moliny pozostaje tragiczną figurą ubezwłasnowolnionego romantyka, na czele). I zwykle scenarzystom wystarczy jedna scena, by uzasadnić ich powrót zza grobu oraz ugruntować jakiś rodzaj narracyjnej kody. Jasne, nie wszyscy mają tyle szczęścia, by taką scenę otrzymać. Niemniej jednak cała nikczemna piątka sprawdza się nieźle jako support gwiazdy wieczoru. Kiedy bowiem
Watts bierze się za klasyczne, "pajęcze" toposy i dopisuje ostatni akt opowieści o inicjacji w dorosłość i obalaniu zastępczych autorytetów (a tych było w filmach z
Hollandem bez liku), wszystkie poplątane drogi prowadzą do domu. Na trawniku stoi choinka, w oknach widać
Johna Hughesa i
Stana Lee.
Całą recenzję Michała Walkiewicza przeczytacie TUTAJ. Po raz pierwszy w historii tożsamość
Spider-Mana, naszego superbohatera z sąsiedztwa, zostaje ujawniona. Nie może już spełniać swoich superbohaterskich obowiązków i jednocześnie prowadzić normalnego życia. Dodatkowo naraża na niebezpieczeństwo tych, na których mu najbardziej zależy.
Spidey prosi
Doktora Strange’a o pomoc. Zaklęcie
Strange’a sprawia wyrwę w ich świecie, przez którą dostają się najpotężniejsi złoczyńcy, którzy kiedykolwiek walczyli ze
Spider-Manem w każdym uniwersum. Peter musi podjąć najważniejsze wyzwanie, które na zawsze zmieni nie tylko jego przyszłość ale również przyszłość multiwersum.
W obsadzie m.in.
Tom Holland,
Zendaya,
Benedict Cumberbatch,
Jacob Batalon,
Jon Favreau,
Marisa Tomei,
Jamie Foxx,
Willem Dafoe i
Alfred Molina. Reżyseruje
Jon Watts.