Najlepsze gry podobne do "GTA". Top 15 gier, w które warto zagrać

Filmweb autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Najlepsze+gry+podobne+do+%22GTA%22.+Top+15+gier%2C+w+kt%C3%B3re+warto+zagra%C4%87-143168
Najlepsze gry podobne do "GTA". Top 15 gier, w które warto zagrać
Chyba nie ma na świecie gry, o której mówiono by tak dużo i tak często. I nie zawsze dobrze. Lecz nawet najwięksi przeciwnicy "Grand Theft Auto" nie mogą odmówić tej serii rewolucyjnego nowatorstwa i stworzenia formatki, z której korzystają setki innych gier. Lwia ich część nie dorasta oryginałowi do pięt, parę depcze jej po nich, ale tylko jedna może się z nią równać. Która? Dowiecie się z naszego rankingu.

Najlepsze gry podobne do GTA



Gracze zapamiętali cieplej "True Crime: Streets of LA", ale to sequel posiada odwzorowany z aptekarską dokładnością kawał Manhattanu, co jest nie lada atrakcją. Poza tym mamy tu importowane z Hollywood gwiazdy, Laurence’a Fishburne’a i Mickeya Rourke’a. Oraz fabułę rodem z B-klasowej sensacji, tony ołowiu, pościgi i ani grama sentymentu. No i otwarte budynki!


Zgoda, nie jest to najlepsza część "Mafii", ale z bodaj najciekawszym scenariuszem. Mamy końcówkę lat 60. i Nowy Orlean, mroczną intrygę i postacie z krwi i kości. Dlatego tym bardziej szkoda, że gameplay i misje na jedno kopyto nie pozwoliły wybić się tej grze ponad przeciętność. Lecz jeśli szukacie świetnej opowieści gangsterskiej, poczujecie się jak u siebie.


Tutaj nie budujemy żadnego imperium, legalnego czy nie, ale tylko i wyłącznie rozwalamy. Cała seria "Just Cause" to istny pean ku czci radosnej destrukcji, gdzie zabawa polega na tym, że co znajduje się w zasięgu naszych oczu, to możemy to zniszczyć lub wykorzystać. Tyczy się to także funkcjonalności pojazdów i broni, czyli: da się tu wszystkim pojeździć i ze wszystkiego postrzelać.


Co robić na postapokaliptycznych pustkowiach, kiedy świat przykryły tony piachu? Okazuje się, że jest tu całkiem sporo atrakcji, lecz, niestety, wszyscy chcą nam zrobić kuku. Cyfrowa inkarnacja Szalonego Maksa cierpiała na monotonię korespondującą z szarzyzną otoczenia, ale to i tak kawał klimatycznej akcji. Gdy już się nasz wojownik szos rozkręcił, wzbijał tumany kurzu.


Perspektywa pierwszoosobowa odróżnia ten tytuł od "Grand Theft Auto", ale podobieństwa są liczne. Znowu jesteśmy oprychem, znowu planujemy skoki i znowu strzelamy się z policjantami chcącymi pokrzyżować nasze niecne zamiary. Tyle że "Payday 2" to kooperacyjna strzelanka z elementami taktycznymi. Na upartego można by było powiedzieć, że to "GTA" ze świata FPP.


Umówmy się, że "Grand Theft Auto" to nie tylko sam klimat rozgrywki, atmosfera i tak dalej, ale i określone schematy narracyjne i mechaniki. Z kolei gry wydawane pod szyldem Lego mają zadziwiające zdolności adaptacyjne. "LEGO City: Undercover" jest tego koronnym dowodem. Jako glina działający pod przykrywką eksplorujemy miasto z plastiku i przyskrzyniamy tych złych.


Skoro królowie parodii wzięli na celownik "Grand Theft Auto", pozostaje nam jedynie oddać im pokłon. Simpsonowie odkrywają kosmiczny (dosłownie) spisek i, chcąc nie chcąc, muszą samodzielnie ratować Springfield. A to oznacza, że Homer i spółka dopuszczą się rzeczy niegrzecznych. Będziemy się bić, wysadzać samochody i rozwalać elementy otoczenia. Hurra!


Dla niektórych z nas będzie to istny symulator lat szkolnych, dla innych z kolei okazja do spojrzenia na świat oczami tego łobuza z ławki obok. Także wywodzące się z rodziny Rockstara i niesłusznie zapomniane "Bully" ma zadatki na grę kultową. Rozgrywka jest znajoma, bo choć nie kradniemy aut, tylko uciekamy z lekcji, to sposób prowadzenia narracji przypomina "GTA".


Nie jesteśmy draniami, łapiemy drani. Jako śledczy w Los Angeles lat czterdziestych może nie mamy okazji do rozpierduchy, a samo miasto jest rozczarowujące przez swoją pustotę, ale sprawy kryminalne na tle oblanych słońcem kamienic są na tyle zajmujące, że chce się grać. No i nie czekajcie na satysfakcjonujący wszystkich happy end, mamy do czynienia z czarnym kryminałem.


Zgoda, już w "Grand Theft Auto" humoru nie brakowało, choć jest tam czarny jak smoła, ale każda z części "Saints Row" wynosi dowcip na wyższy poziom. Seria jest bowiem istną parodią łamiącą wszystkie reguły, jak zresztą informuje nas slogan reklamowy. Fabuła jest równie pokręcona, co dostępny arsenał, a nasz gieroj ma nadludzkie moce. Absurd goni absurd – ku naszej uciesze.


Nieważne misje, nieistotne hakowanie, przecież mamy tu Londyn jak malowany, aż chce się jeździć! Pandemia może i uwięziła nas po domach, lecz dzięki ostatniej odsłonie serii traktującej z grubsza o obywatelskim nieposłuszeństwie, można wybrać się do angielskiej stolicy. Oczywiście turystyka to nie jedyna atrakcja gry. Dlatego wstawaj, hakerze, mamy tu metropolię do spalenia.


Oto istny tasiemiec świata gier. Kto chciałby rozpocząć swoją przygodę z cyklem, powinien to zrobić od najniższego numerka. "Yakuza 0" to prequel idealny, który oferuje tętniące życiem miasto, gdzie można robić prawie wszystko, co nam się żywnie podoba. Dość powiedzieć, że przed premierą tej gry seria była praktycznie nieznana na Zachodzie. "Yakuza 0" to zmieniła.


Nawet na amerykańskim zadupiu, gdzieś pośród gór Montany, można zrobić niezłą rozpierduchę dorównującą strzelaninom na miejskich ulicach. Każda z części "Far Cry" stawia bowiem na nieskrępowaną niczym swobodę i jeśli chce się iść tam, gdzie iść się chce, nic nie stoi człowiekowi na przeszkodzie. Prócz, w tym przypadku, setek uzbrojonych po zęby sekciarzy.


Komu hongkońskie kino sensacyjne? "Sleeping Dogs" to nic innego jak neonowa gra akcji ze scenami rodem z gangsterskiej klasyki. Niby do pewnego stopnia można też działać na legalu, ale nie tam kryje się cała zabawa. Po spluwę sięgniecie tu równie często, co po pięści, lecz nie zapomnijcie, że jesteście gliną działającym pod przykrywką, aby rozpracować triadę.


Faktycznie bardzo Dziki ten Zachód, ale młodszy brat "Grand Theft Auto" za nic nie chce dać się ujarzmić. Może nie znajdziecie tu tylu koni, co pod maską wyścigowego auta, lecz "Red Dead Redemption 2" oferuje kawał iście epickiej fabuły oraz ogromny świat, gdzie praktycznie na każdym kroku czycha na ciebie coś nowego. Nie, nie powiedziałem, że coś dobrego. Bynajmniej.