82. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji wystartował. Na wyspie Lido powitał kinomanów – całkiem odpowiednio – jeden z najważniejszych współczesnych włoskich reżyserów, Paolo Sorrentino. Twórca "Wielkiego piękna", "Młodości" i serialu "Młody papież" zaproponował tym razem film "La grazia", w którym Toni Servillo wciela się w prezydenta z szeregiem egzystencjalnych zagwozdek. Czy to udane otwarcie festiwalu? Film recenzuje Jakub Popielecki.
Getty Images © Daniele Venturelli Toni Servillo i Paolo Sorrentino na tegorocznym festiwalu w Wenecji
Recenzja filmu "La garzia" (reż. Paolo Sorrentino)
Prezydencki rap autor: Jakub Popielecki
W nowym filmie
Paola Sorrentino prezydent Włoch pojawia się po raz pierwszy w majestatycznym zwolnionym tempie, przy dźwiękach pulsującego akompaniamentu techno, arogancko patrząc spode łba. Potem jeszcze popala na dachu Pałacu Prezydenckiego, słucha hip-hopu i rapuje. Pozory jednak mylą. Nie jest on bowiem postacią w typie Sorrentinowskiego "
Młodego papieża", to żaden bad boy o zawadiackim uroku
Jude’a Lawa. Wręcz przeciwnie.
Toni Servillo, ulubiony aktor reżysera, gra bohatera stojącego w kontrze do współczesnych prezydentów, jakich znamy z telewizora czy ex-Twittera – tych, którzy prześcigają się w wizerunkowych skokach przez rekina.
Znamienne: jeszcze w "
Wielkim pięknie" ten sam
Servillo wyginał się w jakimś klubie w rytm elektronicznych beatów, próbując nadążyć za światem i nie zestarzeć się.
Servillo w "
La grazii" już się zestarzał. Sorrentinowskie techno na ścieżce dźwiękowej nie gra mu w duszy, tylko poza nią: symbolizuje świat zewnętrzny, do którego polityk ma coraz mniejszy dostęp. Córka-prawniczka (
Anna Ferzetti) wiernie trwa przy ojcu prezydencie, asystując mu w obowiązkach – czuć jednak, że tę wierność okupiła brakiem życia osobistego, zamykając się na świat razem z nim. Syn tymczasem wyjechał za granicę, porzucił karierę kompozytora muzyki poważnej i zarabia miliony, pisząc popowe przeboje.
Sorrentino rysuje tu jaskrawą opozycję: skostniałe mauzoleum kontra pulsująca za jego ścianami kultura niska.
Większość filmu rozgrywa się zresztą w przestrzeni Pałacu Prezydenckiego, a kamera
Darii D’Antonio portretuje bohatera przytłoczonego przez wystawne wnętrza pełne wzniosłych obrazów, zdobnych dywanów i zabytkowych mebli. Raz na jakiś czas prezydent opuszcza swoje progi: jedzie spotkać się z papieżem albo na wizytę w więzieniu. Ale niewiele się zmienia, bo sam Pałac Prezydencki przypomina celę – więzienną czy klasztorną, nieważne – w której głowa państwa dźwiga swoje brzemię i mierzy się z kolejnymi wyzwaniami. Tych zaś nie brakuje: dwójka skazańców czeka na prezydenckie ułaskawienie, ustawa o legalizacji eutanazji czeka na podpisanie, pytanie od dziennikarki "Vogue’a" ("Co prezydent myśli o modzie?") czeka na odpowiedź. Jak to u
Sorrentina: wysokie z niskim, muzeum z klubem techno, groch z kapustą, barok.
"
La grazia" różni się jednak również od "
Boskiego" i "
Onych". W tamtych dwóch filmach
Sorrentino i
Servillo brali na warsztat postacie kontrowersyjnych włoskich polityków,
Giulia Andreottiego i
Silvia Berlusconiego, mierząc się z patologiami włoskiego establishmentu. "
La grazia" tymczasem, choć opowiada o figurze prezydenta, nie jest kinem rozpolitykowanym. Raczej zadumanym.
Całą recenzję znajdziecie
TUTAJ.
Zobacz zwiastun "Bogini Partenope"
Poprzedni film
Paola Sorrentina – dramat "
Bogini Partenope" – został zaprezentowany na ubiegłorocznym festiwalu w Cannes, gdzie brał udział w konkursie głównym. Przypominamy jego zwiastun: