Disney+ w Polsce od 14 czerwca. Sprawdźcie, co obejrzeć na start platformy

MCU wciąż się powiększa: tym razem o postać awatara egipskiego boga Konshu, który cierpi na dysocjacyjne zaburzenie tożsamości. To właśnie w niego – raz znanego jako Moon Knight, raz Mr Knight, raz Steven Grant, a raz Marc Spector – wciela się gwiazda serialu, Oscar Isaac. "Moon Knight" to przygodowe widowisko, gdzie archeologia spotyka się ze sprawami nadprzyrodzonymi, całkiem w duchu "Mumii" Stephena Sommersa. Podsumowując: nowy bohater i nowa twarz – a w zasadzie wiele twarzy – Marvela. W obsadzie ponadto Ethan Hawke, May Calamawy, F. Murray Abraham i Gaspard Ulliel.

Uwielbiacie "Cobra Kai"? W takim razie najpewniej zakolegujecie się także z nowymi "Potężnymi kaczorami". Tak jak serial o podstarzałych mistrzach karate produkcja Disney+ jest kontynuacją popularnego cyklu filmowego sprzed lat. W obu przypadkach twórcy czerpią garściami z kinowych pierwowzorów, a zarazem próbują zaskoczyć widzów niespodziewanymi zwrotami akcji. Emilio Estevez powraca jako Gordon Bombay – niegdyś trener tytułowej drużyny hokejowej, dziś zgorzkniały właściciel lodowiska. Bohater musi wesprzeć grupę nastoletnich wyrzutków w drodze na sportowy szczyt. Pod wpływem nowych podopiecznych odnajduje w sobie ponownie miłość do hokeja. Jeśli szukacie ciepłej i zabawnej rozrywki dla całej rodziny, Potężne Kaczory zapraszają.

Fani twórczości Lina-Manuela Mirandy, poczują się jak w raju, włączając Disney+. Na platformie znajdziecie aż kilka tytułów, przy których pracował ten niezwykle uzdolniony nowojorczyk. My wybraliśmy animację "Nasze magiczne Encanto". Dlaczego? Choćby dlatego, że na tegorocznej gali oscarowej film zdobył statuetkę dla najlepszej pełnometrażowej animacji. A może dlatego, że daje okazję do posłuchania jednego z najciekawszych soundtracków ubiegłego roku z kilkoma piosenkami, które stały się hitami (na przykład: "We Don't Talk About Bruno" czy nominowane do Oscara "Dos Oruguitas"). A może po prostu dlatego, że jest to cudowna opowieść pełna magii, wzruszeń i humoru, mądra, życiowa, w dodatku opowiedziana tak, by bawić dzieci i dorosłych.

Nie samymi nowościami człowiek żyje. Disney+ to również bogata biblioteka klasyki kina i telewizji. W tej kategorii polecamy jeden z absolutnie najzabawniejszych i najbardziej odjechanych seriali komediowy w historii. Przenosimy się tu razem z nowojorskim fajtłapą Fryem tysiąc lat w przyszłość i odkrywamy zupełnie nowy świat pełen dziwów, kosmitów i robotów-alkoholików. Niepodrabialny humor sprawił, że dla wielu widzów "Futurama" stała się tytułem kultowym. Po serial warto więc sięgnąć dla świetnej zabawy, a przy okazji odświeżyć go sobie przed zapowiadanymi nowymi odcinkami. Każdy pretekst jest dobry, by spędzić go w towarzystwie Bendera i reszty ferajny.

W połowie lat 90. nie było gorętszej pary niż Pamela Anderson i Tommy Lee. Gwiazda "Słonecznego patrolu" i perkusista Mötley Crüe rozpalali wyobraźnię tłumów – szczególnie po tym jak nagranie ich intymnych chwil ujrzało światło dzienne. Twórcy serialu śledzą drogę niesławnej sekstaśmy od jej wykradnięcia z domu Tommy'ego Lee przez dystrybucję na kasetach VHS po udostępnienie szerokiemu gronu odbiorców w internecie. Poznajemy też perspektywę Pameli Anderson. Wcielająca się w nią Lily James pokazuje, jak jej bohaterka, uwięziona w wizerunku słodkiej idiotki, staje się zakładniczką własnego ciała. Mimo że historia ta rozegrała się ponad 30 lat temu, porusza szereg aktualnych tematów. Świetnej Lily James towarzyszą Sebastian Stan, Seth Rogen, Nick Offerman, Taylor Schilling.

Jeśli ktoś oglądał "Doktora Strange’a w multiwersum obłędu" i zastanawiał się, jakim cudem członkinię Avengers i jedną ze zbawicielek naszego świata, Wandę Maximoff, udało się zamienić w horrorową maszkarę pokonującą czas i przestrzeń, "WandaVision" przynosi satysfakcjonującą odpowiedź. Serial, rozgrywający się tuż po wydarzeniach z "Końca gry", inspirowany jest amerykańską tradycją sitcomu – od czarno-białych produkcji z lat 50. przez "Ożeniłem się z czarownicą" i "Pełna chatę" po "Współczesną rodzinę". Zaś błyszczący na pierwszym planie Elisabeth Olsen i Paul Bettany (wspierani z tylnego rzędu przez doskonałą Kathryn Hahn) czerpią sporo frajdy ze zmieniania aktorskich rejestrów w zależności od konkretnej konwencji – od języka ciała po mimikę i ekspresję. Oczywiście, im dalej w las, tym więcej wilczych dołów (czytaj: fabularnej waty i dziur logicznych). Jednak dla wszystkich fanów Kinowego Uniwersum Marvela oraz najważniejszych sitcomów w historii amerykańskiej telewizji "WandaVision" to pozycja obowiązkowa. 

Każdy z nas ma swoją wewnętrzną pandę – emocjonalną i gotową do wygłupów, taką, którą wypuszcza tylko w otoczeniu najbliższych przyjaciół. U nastoletniej Meilin objawia się ona dosłownie – pewnego dnia bohaterka budzi się w ciele pandy rudej. Choć początkowo chce ukryć ten wstydliwy fakt, szybko okazuje się, że jako puchaty misio zyskuje popularność wśród szkolnych kolegów i koleżanek. Wkrótce dziewczynka musi podjąć decyzję: pozostać wzorową córką kochanej, acz wymagającej matki, czy iść własną drogą. Animacja studia Pixar w zarazem mądry i zabawny sposób opowiada o trudach dojrzewania. Zapewniamy, że podczas seansu będziecie się trzymać za bolące od śmiechu brzuchu, ale otrzecie też łzę wzruszenia.

Równanie jest proste. Reżyser "Władcy Pierścieni" + najsłynniejsza kapela w historii wszechświata = dokument, którego nie możecie przegapić. "The Beatles: Get Back" to blisko 8-godzinna opowieść o kulisach realizacji ostatniej płyty w dorobku Wielkiej Czwórki z Liverpoolu. Peter Jackson sięgnął po nieprezentowane wcześniej archiwalne materiały, które zostały zarejestrowane na potrzeby filmu "Let It Be" z 1970 roku. W efekcie powstał monumentalny, a zarazem niezwykle intymny portret zespołu pogrążonego w twórczym ferworze. Jak napisał jeden z zagranicznych recenzentów: Po obejrzeniu tej sagi od początku do końca ma się wrażenie, że właśnie spędziło się tydzień w pokoju z Beatlesami. Dla fanów McCartneya i spółki trudno chyba o lepszą rekomendację.

Serial, który miał być początkowo hołdem dla fanów najlepszego łowcy nagród w galaktyce, Boby Fetta, nie tylko stanął na własnych nogach, ale i – w dłuższej perspektywie – prześcignął opowieść o solowych przygodach Boby. Okutany w mandaloriańską zbroję twardziel Din Djarin okazał się doskonałym bohaterem, rozwiniecie mitologii "Gwiezdneeych wojen" przypadło do gustu fanom, sceny akcji i generalny look filmu nie budziły większych zastrzeżeń, z kolei gościnne występy znanych i kochanych (głównie dzięki rozszerzonemu uniwersum) postaci wypadły wiarygodnie i sensownie z punktu widzenia całej fabuły. Do tego Baby Yoda – najsłodsza rzecz, jaka przydarzyła się "Gwiezdnym wojnom" od czasu Ewoków. Z całym szacunkiem dla Baby Yody.

Ciąg dalszy wypełniania pustych kart w historii "Gwiezdnych wojen". Pora odpowiedzieć na pytanie, które nurtowało najwierniejszych fanów od lat: co porabiał Obi-Wan Kenobi między "Zemstą Sithów" a "Nową nadzieją"? Ewan McGregor wraca jako mistrz Jedi, który musi zmierzyć się z konsekwencjami swojej największej życiowej porażki – upadku najlepszego przyjaciela oraz ucznia Anakina Skywalkera, który przeszedł na ciemną stronę Mocy i stał się lordem Sith znanym jako Darth Vader. W obsadzie oprócz McGregora – Hayden Christensen, Moses Ingram, Kumail Nanjiani i Joel Edgerton.