TOP 10: Bruce Willis - najlepsze filmowe role gwiazdy "Szklanej pułapki"

Filmweb autor: /
https://www.filmweb.pl/news/TOP+10%3A+Bruce+Willis+-+najlepsze+filmowe+role+gwiazdy+%22Szklanej+pu%C5%82apki%22-146043
TOP 10: Bruce Willis - najlepsze filmowe role gwiazdy "Szklanej pułapki"
W tym tygodniu z Hollywood dotarła do nas smutna informacja: po ponad czterdziestu latach aktorskiej kariery Bruce Willis zdecydował się przejść na emeryturę z powodu ciężkiej choroby neurologicznej. Aby uczcić karierę 67-letniej legendy kina, postanowiliśmy stworzyć ranking jej najlepszych filmowych ról.                                  

RANKING: Najlepsze filmowe role Bruce'a Willisa



Przypomnijmy: Willis rozpoczął karierę we wczesnych latach 80., pojawiając się chociażby na planie w "Werdykcie" Sidneya Lumeta. Sławę przyniosły mu role w serialu "Na wariackich papierach" oraz cyklu "Szklana pułapka", gdzie stworzył nieśmiertelną, popkulturową ikonę - policjanta Johna McClane'a. "Pulp Fiction", "Ostatni skaut", "Moonrise Kingdom", "Ze śmiercią jej do twarzy", "Armageddon", "Śniadanie mistrzów" - w jego filmografii znajdziemy zarówno wielkie kasowe hity, jak i mniejsze, ambitniejsze filmy.  W trakcie trwającej ponad cztery dekady kariery filmy z Willisem zarobiły w światowych kinach ponad 5 miliardów dolarów, zaś sam aktor zgarnął pięć nominacji do Złotych Globów (i jedną statuetkę) oraz trzy nagrody Emmy.                 

GettyImages-144559062.jpg Getty Images © Toni Anne Barson


10

Piąty element

The Fifth Element
2h 6m
W dniu premiery "Piąty element" był najdroższym europejskim filmem w historii. Warte dziesiątki milionów dolarów futurystyczne dekoracje zostały zbudowane w londyńskim studiu Pinewood, za kostiumy odpowiadał modowy guru Jean-Paul Gaultier, z kolei główną rolę zagrał będący wówczas u szczytu popularności Bruce Willis. Finalny efekt to mariaż kosmicznej opery z pokazem haute couture podczas paryskiego Fashion Week; wielkie hollywoodzkie widowisko, a zarazem ekstrawagancki wybryk zwichrowanej, neobarokowej wyobraźni Luca Bessona. W pomarańczowym podkoszulku i z tlenioną czupryną Willis wciela się tu w eks-komandosa Korbena Dallasa, który zostaje wciągnięty w misję ratowania świata. Na papierze postać mogła się wydawać jedynie zbiorem klisz. Charyzma i szorstki wdzięk gwiazdora w połączeniu z brawurową reżyserią Bessona sprawiły jednak, że Dallas zapisał się w panteonie herosów kina akcji lat 90.

"Sin City - Miasto grzechu" to ekstrakt z czarnego kryminału  i tour de force speców od CGI, którzy ożywili na ekranie, niemal kadr po kadrze, obrazkowe imaginarium Franka Millera. Willisowi przypadła w filmie rola detektywa Johna Hartigana, ostatniego sprawiedliwego w tytułowej metropolii z piekła rodem. Emerytowany policjant najlepsze lata ma już za sobą - jest zniedołężniały, pozbawiony złudzeń i wysłużony jak jego prochowiec. Kiedy jednak granej przez Jessicę Albę striptizerce zaczyna grozić niebezpieczeństwo ze strony seryjnego mordercy, Hartigan rusza na ratunek. Aktorowi udało się bezbłędnie uchwycić osobowość komiksowego stróża prawa: jego romantyczny upór, idealizm oraz piętno tragizmu. Willisowski bohater to ktoś, kogo można zabić, ale nie złamać.

O filmach takich jak "Armageddon" mówi się, że są krytykoodporne. Recenzenci mogli drwić z absurdalnego scenariusza oraz zabójczego stężenia patosu, a widzowie i tak tłumnie szturmowali kina, aby zobaczyć, jak Bruce Willis spuszcza łomot asteroidzie. W efekcie katastroficzne widowisko Michaela Baya okazało się najbardziej kasową produkcją sezonu, bijąc na głowę m.in. oscarowego "Szeregowca Ryana". Wspierany przez zastęp świetnych aktorów drugoplanowych (Buscemi, Patton, Stormare) Willis wszedł tu w optymalny dla siebie tryb zmęczonego życiem twardziela, który w najczarniejszej godzinie nie chowa głowy w piasek, tylko robi to, co do niego należy. Nie będę kłamał: za każdym razem, gdy bohater zatrzymuje zegar zagłady, ryczę jak bóbr.

Rola w filmie Wesa Andersona dowodzi, że wbrew obiegowej opinii nawet na późnym etapie kariery Bruce'a Willisa wciąż było stać na podjęcie artystycznego ryzyka. Kapitan Duffy Sharp z "Kochanków z Księżyca" ostre ma tylko nazwisko. Na pierwszy rzut oka ten safandułowaty okularnik to antyteza wszystkich niezłomnych stróży prawa, w których wcielił się w gwiazdor "Szklanej pułapki". Aktor i reżyser stopniowo cieniują jednak postać małomiasteczkowego policjanta. Przy całej swojej śmieszności Sharp okazuje się mądrym i empatycznym człowiekiem, który w kryzysowym momencie staje na wysokości zadania. Wielka szkoda, że po "Kochankach" drogi Willisa i Andersona rozeszły się. Minimalistyczne aktorstwo pierwszego wydawało się bowiem stworzone do tyleż ekscentrycznych co melancholijnych filmów drugiego.

Jest w tym coś przewrotnego, że największym hitem kasowym w karierze Bruce'a Willisa okazał się skromny dramat psychologiczny z komponentem kina grozy. "Szósty zmysł", bo o nim oczywiście mowa, przyniósł blisko 700 milionów dolarów wpływów, a także sześć nominacji do Oscara, w tym dla najlepszego filmu. Aktor, który zaledwie rok wcześniej uratował w "Armageddonie" ludzkość przez zagładą, tym razem zagrał psychologa na życiowym zakręcie. Wyciszona, zniuansowana kreacja Willisa pięknie współgra z niezwykle emocjonalnym występem młodziutkiego Haleya Joela Osmenta, który wciela się w nękanego przez duchy pacjenta bohatera. Międzypokoleniowy aktorski duet sprawił, że film o przybyszach z zaświatów zamienił się w poruszającą opowieść o mierzeniu się z traumami, żałobie i zbawiennej roli terapii.

Nikt cię nie lubi. Wszyscy cię nienawidzą. Przegrasz. Uśmiechnij się, ty fajo - mówi do siebie na początku "Ostatniego skauta" tytułowy bohater, Joe Hallenback. Sponiewierany przez życie prywatny detektyw ma wiele talentów, ale jednym z nich nie jest z pewnością  dar jasnowidzenia. Podczas gdy Joe w finale filmu triumfuje nad złoczyńcami, grający go Willis tworzy niezapomnianą rolę zgorzkniałego, będącego na permanentnym kacu twardziela, który pomimo licznych niepowodzeń nie zagubił moralnego kompasu. Sprawiedliwie trzeba zaznaczyć, że o sile tej postaci decydują w dużej mierze obłędne kwestie dialogowe autorstwa Shane'a Blacka ("Zabójcza broń", "Kiss Kiss Bang Bang"): zabawne, błyskotliwe i ostre jak amunicja, którą bohater faszeruje wrogów. Niebo jest błękitne, woda mokra, Szatański Mikołaj rośnie w siłę, a Bruce Willis nie śpi, bo trzyma poziom.

Choć dziś mało kto o tym pamięta, to właśnie Bruce Willis przyczynił się walnie do powstania "Pulp Fiction". Jego obecność w obsadzie przekonała bowiem potencjalnych inwestorów do sfinansowania dziwacznej czarnej komedii z zagmatwaną, nielinearną fabułą. Co było dalej, wszyscy wiemy: film zdobył Złotą Palmę w Cannes i siedem nominacji do Oscara, odniósł olbrzymi sukces komercyjny, a dziś cieszy się zasłużonym statusem dzieła kultowego. Reżyser Quentin Tarantino wyciągnął z Willisa wszystko co najlepsze. Jako Butch Coolidge - będący u schyłku kariery bokser, który próbuje wykiwać gangsterów - gwiazdor  emanuje na przemian nonszalanckim luzem, ślepą determinacją i ułańską odwagą. Przy okazji wygłasza najsłynniejszą linijkę dialogu w całym filmie. Zed zszedł, a Bruce wzniósł się na wyżyny.

Bohaterem "12 małp" tak jak wieloma innymi bohaterami Willisa kieruje ten sam wewnętrzny imperatyw - potrzeba działania. Niebo może walić się na głowę, ale James Cole musi wykonać misję i ocalić ludzkość przed wybuchem epidemii zabójczego wirusa. Jednocześnie podróżnik w czasie jest postacią złamaną, psychicznie pokaleczoną, nieustannie kwestionującą swoją poczytalność. Willis przerzucił pomost między dwoma biegunami osobowości Cole'a. Wypadł równie wiarygodnie w konwencji dramatu psychologicznego oraz surrealistycznego dreszczowca science fiction. Tym samym potwierdził, że gdy tylko miał nad sobą reżysera z prawdziwego zdarzenia, osiągał znakomite artystyczne rezultaty.
Czarna komedia "Ze śmiercią jej do twarzy" wydaje się dziś bardziej aktualna niż w dniu premiery. Opowieść o rywalizujących ze sobą przyjaciółkach (Meryl Streep i Goldie Hawn), które zrobią wszystko, aby zachować wieczną młodość, to doskonała satyra na świat zepsutych celebrytów oraz miłośników chirurgii plastycznej. Willis zagrał tu na przekór emploi, z jakim był kojarzony od czasów "Szklanej pułapki". Jego bohater, doktor Ernest Menville, to pantoflarz, impotent i alkoholik próbujący bezskutecznie wyzwolić się spod wpływu złych kobiet. Film Roberta Zemeckisa obfituje w gagi, których nie dałoby się zainscenizować bez pomocy nowatorskich efektów specjalnych. W przypadku Willisa wsparcie speców od CGI nie było jednak potrzebne. Gwiazdor po prostu miał tę komediową moc.

Rolę Johna McClane'a odrzucili m.in. Arnold Schwarzenegger, Sylvester Stallone, Clint Eastwood, Mel Gibson i Al Pacino. Ostatecznie producenci "Szklanej pułapki" wpadli na absurdalny, zdawałoby się, pomysł zaangażowania gwiazdy serialu komediowego "Na wariackich papierach". W tym szaleństwie była jednak metoda. Willis stworzył bowiem zupełnie nowy typ bohatera kina akcji - sympatycznego everymana, którego okoliczności (czytaj: złoczyńcy) zmuszają do heroicznych czynów. McClane nie wygląda jak amant i nie może pochwalić się muskułami wielkości dojrzałych arbuzów. Ma za to zakola, kłopoty z żoną i ewidentnego pecha (Na świecie jest pięć milionów terrorystów, a ja musiałem zabić akurat tego, który ma stopy mniejsze od mojej siostry). Choć los go nie oszczędza, nigdy nie traci humoru i animuszu. Zwyczajny niezwyczajny heros, którego pokochała publiczność na całym świecie.
  

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones