15 premier 2011 roku, na które szczególnie czekamy

Filmweb /
https://www.filmweb.pl/news/15+premier+2011+roku%2C+na+kt%C3%B3re+szczeg%C3%B3lnie+czekamy-68527
Święta Bożego Narodzenia nadeszły, a wraz z nimi prezenty pod choinką. To dobry pretekst, by sprawdzić, jakie też niespodzianki i atrakcje filmowe czekają na nas w przyszłym roku. Jak co roku przejrzeliśmy propozycje polskich i zagranicznych dystrybutorów i wybraliśmy to, co uważamy za najciekawsze zarówno w kinie wysokobudżetowym jak i skromnym, artystycznym. 

Wyboru dokonał zespół Filmwebu w składzie: Marcin Pietrzyk, Krzysztof Michałowski, Łukasz Muszyński, Michał Walkiewicz, Malwina Grochowska, Dorota Kostrzewa oraz nasi stali współpracownicy i recenzenci: Darek Arest, Jakub Socha, Łukasz Maciejewski i Adam Kruk.

Oczywiście zachęcamy Was do dzielenia się swoimi typami, opiniami i przemyśleniami w komentarzach.

Na nowy film Coenów warto byłoby czekać nawet wtedy, gdyby wzięli się za ekranizację "Teletubisów". Tym razem utalentowani braciszkowie postanowili jednak przenieść na ekran powieść "Prawdziwe męstwo", w której zapijaczony szeryf Rooster Cogburn daje wycisk mordercom farmera. W roli głównej występuje Jeff Bridges, pamiętny Koleś z "Big Lebowskiego". Zobaczymy, jak aktor poradzi sobie z postacią, w którą kilkadziesiąt lat wcześniej wcielał się sam John Wayne. Czy Dude sprosta legendzie Duke'a? Jesteśmy dobrej myśli.

Wytrawni kinomani stwierdzą, że chcą zobaczyć ten film ze względu na osobę jego reżysera, Darrena Aronofsky'ego ("Requiem dla snu"). Wspomną też pewnie o znajdujących się w "Czarnym łabędziu" odniesieniach do twórczości Polańskiego i Cronenberga. Jeśli chodzi o nas, to czekamy przede wszystkim na gorące lesbijskie sceny miłosne z udziałem Natalie Portman i Mili Kunis. Tego nie można przegapić! A jeśli "Łabędź" okaże się przy okazji trzymającym w napięciu thrillerem, będziemy podwójnie usatysfakcjonowani. Recenzje zza Oceanu i nominacje do prestiżowych nagród nastrajają optymistycznie.

Zygmunt Freud i Carl Gustav Jung bohaterami filmu nowego twórcy "Wschodnich obietnic", "Historii przemocy" i "Crash"? To brzmi tak intrygująco, że po prostu nie możemy przepuścić takiej okazji. David Cronenberg jest mistrzem wgryzania w ludzkie interakcje, a ta dwójka w dużej mierze ukształtowała XX wiek. Liczymy więc, że w rękach największego żyjącego filmowca kanadyjskiego, zmieni się w duchową strawę, którą smakować będziemy bez końca.

Seth Rogen jako superbohater walczący w przebraniu z najgorszymi szumowinami? Na taki pomysł mógł wpaść tylko ktoś obdarzony surrealistyczną wyobraźnią. Nikogo nie zdziwi więc informacja, że za reżyserię "Green Hornet 3D" odpowiada Michel Gondry ("Zakochany bez pamięci"). Czekamy więc na ekranową jazdę bez trzymanki, w której ryzykowne poczucie humoru wymieszane zostanie z wciskającą w fotel akcją. Miło będzie też zobaczyć bękarta wojny, Christopha Waltza, w roli czarnego charakteru. A na deser Cameron Diaz po kolejnej operacji plastycznej.  

5. "Somewhere"



Sofia Coppola, w przeciwieństwie do swojego ojca, jeszcze nigdy nie zrobiła słabego filmu. Nawet jeśli damy wiarę podejrzeniom, że przy przyznawaniu Złotego Lwa reżyserce pomogła bliska znajomość z przewodniczącym jury, Quentinem Tarantino, to na "Somewhere" warto czekać. Akcja filmu jest osadzona w świecie hollywoodzkich celebrytów, ale koncentruje się na relacji sławnego ojca i jego nastoletniej córki. Coppola jak nikt potrafi subtelnie i wnikliwie obserwować niewiele robiących bohaterów, więc i tym razem mamy murowany sukces artystyczny.

6. "Restless"



Gus Van Sant to autor niezwykle chimeryczny. Miota się pomiędzy mainstreamem a awangardą, między banałem a intelektualnymi wyzwaniami. Na obecnym etapie "Restless" sprawia wrażenie filmu z tej samej przegródki co "Buntownik z wyboru" i "Szukając siebie". Ale nie uprzedzajmy faktów. Być może opowieść o śmiertelnie chorej dziewczynie, chłopcu uczęszczającym dla przyjemności na pogrzeby i duchu japońskiego lotnika kamikaze, okaże się torpedą na miarę "Słonia". Jak myślicie?

Po sukcesie "Slumdoga" Danny Boyle szybko wziął się za kręcenie kolejnego filmu. Na Zachodzie (i gdzieniegdzie w Polsce) można już "127 godzin" obejrzeć, reszta z nas wciąż czeka na premierę. A wieść gminna niesie, że jest na co czekać. Scena autoamputacji ręki jest ponoć tak drastycznie i sugestywnie zaprezentowana, że ludzie mdleją podczas jej oglądania. Nam już to wystarczy jako rekomendacja.

W polskim kinie jest góra trzech reżyserów, na których kolejne filmy czeka się z niecierpliwością. Jeden z nich to Marek Koterski - twórca najbardziej przygnębiających, a zarazem najśmieszniejszych obrazków naszej buraczej rzeczywistości. Tym razem autor "Dnia świra" i "Nic śmiesznego" zamknął w samochodzie Roberta Więckiewicza i Adama Woronowicza, a potem przez dwie godziny kazał im rozmawiać o kobietach. Czy panom uda się dojść do jakichś konstruktywnych wniosków, czy też skończą na piciu wódy i powtarzaniu, że wszyscy jesteśmy Chrystusami? Jeśli Koterski jest w formie, obie odpowiedzi powinny być poprawne.

Nowego filmu Zacka Snydera po prostu nie wypada nie oczekiwać. "Świt żywych trupów" przywrócił wiarę w remaki kina grozy. "Watchmen - Strażnicy" to arcydzieło komiksowego przekładu. "Legendy Sowiego Królestwa: Strażnicy Ga'Hoole" są najładniejszą animacją na rynku. Tym razem reżyser wziął na warsztat historię dziewczyny, która trafia do ośrodka psychiatrycznego i wraz z przyjaciółkami zatapia się w stworzonym w wyobraźni świecie. Szykuje się porywająca mieszanka fantasty, steampunku, wysokooktanowego kina akcji  i wyciszonego dramatu inicjacyjnego. Czy to w ogóle może się udać? Trzymamy kciuki!

Peter Weir mistrzem kina jest. Udowodnił to już nie raz. I nawet jeśli jego ostatni film był słabszy, niż można się tego było spodziewać, to i tak na każde jego kolejne dzieło wybierzemy się w ciemno. Tym razem jednak mamy dodatkową motywację, by jego film obejrzeć. "Niepokonani" to obraz oparty na prawdziwej historii brawurowej ucieczki grupy więźniów z sowieckiego obozu na Syberii, w której główne skrzypce grali nasi rodacy. Skoro my Polacy nie potrafimy zabrać się do opowiedzenia naszej historii dobrze, że robią to inni.

Terrence Malick nie należy do specjalnie płodnych reżyserów. Na przestrzeni blisko czterdziestu lat, w przerwie między tłumaczeniem Heideggera a szlifowaniem umiejętności dziennikarskich, nakręcił jedynie cztery filmy (ostatni: "Podróż do Nowej Ziemi"). Wszystkie jednak pretendują do miana arcydzieł.  Nic więc dziwnego, że na premierę "Drzewa życia" czekamy z zapartym tchem. Zwłaszcza, że na ekranie ujrzymy obok siebie Brada Pitta i Seana Penna. Będzie pojedynek o Oscara?

Dlaczego czekamy? Po pierwsze, to nowy film Kevina Macdonalda, na którego za "Czekając na Joe", "Ostatniego króla Szkocji" i zwłaszcza "Stan gry" już dawno powinny spłynąć wszelkie zaszczyty. Po drugie, zwiastun zapowiada ciekawą opowieść spod znaku miecza i sandałów, osadzoną wśród twardych Rzymian i jeszcze twardszych Celtów. Po trzecie, to chyba najważniejsze wyzwanie aktorskie w karierze Channinga Tatuma, który wciąż nie przekonał nas, że potrafi grać.

Koniec Rosji. Lodowe pustkowie ciągnące się przez tysiące kilometrów. W stacji meteorologicznej musi razem egzystować razem dwóch mężczyzn – doświadczony badacz i młody stażysta. Jak można się domyślić, w izolacji znajomość bohaterów nabierze niezwykłej intensywności: ponieważ przebywają ze sobą 24 godziny na dobę, wystarczy mały błąd, drobny gest, by wszystko potoczyło się w złą stronę. Piękne zdjęcia i emocjonalna szorstkość starszego mężczyzny sprawiają, że Kamczatka nawet z ekranu wieje chłodem.

Powieść Kazuo Ishiguro "Nie opuszczaj mnie" to absolutnie wyjątkowy materiał na film. Z jednej strony głęboko pozwala zanurzyć się w nostalgicznej atmosferze dzieciństwa bohaterów, z drugiej – przekracza gatunkowość i wprowadza twist w bardzo nietypowy sposób. Do świetnej literatury dodajmy wizualną wyobraźnię reżysera Marka Romanka, talent aktorski Carey Mulligan i Andrew Garfielda, a z tego połączenia powinniśmy otrzymać film warty szczególnej uwagi.

Punkt wyjścia fabuły najnowszego filmu Kena Loacha jest tak rozbrajający, że już z tego powodu warto będzie odwiedzić kino. Oto klasycznemu, rozwalcowanemu przez los bohaterowi rodem z utworów społecznego realizmu objawia się sam Eric Cantona – piłkarska legenda Premiership i reprezentacji Francji. Fantomowy gwiazdor zaczyna udzielać nieborakowi dobrych rad i próbuje zdjąć go z kursu kolizyjnego z życiem. A wszystko w konwencji słodko-gorzkiego kina obyczajowego z nutą komedii absurdu. Przepiękny strzał Loacha, 1:0 dla Anglii.


I jeszcze kilka tytułów, które nie zdobyły wystarczająco dużo głosów, by znaleźć się w głównym zestawieniu, ale na których premiery także niecierpliwie wyczekujemy:

"This Must Be The Place"
"Auta 2"
"Rango"
"Krzyk 4"
"Miasto złodziei"
"Wkraczając w pustkę"
"Kolejny rok"
"Transformers 3"
"Wszystko w porządku"
"Księstwo"
"Blue Valentine"

Metodologia wyboru:
1. Każda z osób wybierała 10 tytułów ustawiając je od miejsca 1 (najbardziej oczekiwany) do 10 (najmniej oczekiwany)
2. Za 1 pierwsze film otrzymywał 10 pkt, za drugie 9 pkt i tak dalej aż do 10 miejsca, za które był 1 punkt.
3. O miejscu na liście decydowała suma zdobytych punktów.
4. W przypadku filmów o tej samej liczbie zdobytych punktów decydowała liczba głosów.
5. W przypadku gdy liczba głosów była identyczna decydował szczegółowy rozkład przyznanych miejsc.
6. W przypadku gdy rozkład miejsc był identyczny, pozycja ustalana była według punktów 3-5, lecz wyłącznie z uwzględnieniem głosów redakcji.
7. Jeśli nadal nie byłoby rozstrzygnięcia, filmy otrzymywały pozycję ex aequo.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones