10 piosenek popularniejszych od filmów, dla których powstały

Czasem wystarczy jedno ujęcie, ułamek sekundy, aby przekonać się o mocy filmowej muzyki. W końcu choćby "Czas Apokalipsy" nie byłby tym samym arcydziełem, gdyby nie "Cwał Walkirii" Wagnera. Takich przypadków są tysiące – każdy widz bez problemu przywoła z pamięci swoje ulubione sceny wsparte przez idealny utwór. W tym rankingu przyglądamy się momentom, gdy obraz i dźwięk obierają dwie różne ścieżki.   Muzyka przygotowywana na potrzeby filmów może jedynie ilustrować akcję, ale czasem też promować cały projekt. Te wyjątkowo udane kampanie z udziałem gwiazd estrady często obsypywały złotem takie utwory, podczas gdy główne dzieło popadało w zapomnienie. Dziś przyglądamy się dziesięciu piosenkom, które zyskały większą sławę niż projekty, które miały rozsławiać.TOP: te piosenki pamiętamy lepiej niż filmy, w których się pojawiły Bob Dylan, "Knockin' On Heaven's Door" – "Pat Garrett i Billy Kid" Związki Boba Dylana z kinem wykraczają poza zeszłoroczną biografię "Kompletnie nieznany". Jeden z najwybitniejszych amerykańskich muzyków ma na koncie ekranowe role i soundtracki. Był też bohaterem wybitnych dokumentów, nawet współtworzył scenariusze fabuł. Jego najbardziej znany filmowy występ przypadł na rok 1973, gdy pojawił się w westernie "Pat Garrett i Billy Kid" Sama Peckinpaha. Do udziału w projekcie uznanego wykonawcę zaprosił inny muzyk – Kris Kristofferson, który wcielał się też w jedną z tytułowych ról. W taki sposób do drugoplanowego występu dołączyła również oryginalna kompozycja muzyczna. Dylan miał stworzyć tytułowy utwór promujący projekt – tak właśnie powstało "Knockin' on Heaven's Door". Singiel rozbrzmiał po raz pierwszy na dwa miesiące przed premierą filmu i okazał się znacznie większym sukcesem niż obraz. Przeszedł do historii jako jedna z najbardziej rozpoznawalnych piosenek artysty, rozsławiona dodatkowo przez równie popularne covery Erica Claptona i zespołu Guns N’ Roses. Elvis Presley, "Can’t Help Falling in Love" – "Błękitne Hawaje"Po powrocie ze służby wojskowej król rock’n’rolla skupił się na odbudowaniu swojego statusu wielkiej gwiazdy. Drogą do tego miało być podbicie nowego dochodowego rynku – filmowego. W latach 60. Elvis wystąpił w 15 filmach, które zwykle akompaniowały wydawanej muzyce. Część piosenek z czasem uzyskiwała status największych hitów w karierze artysty. Nie inaczej było w przypadku ballady "Can’t Help Falling in Love", która promowała komedię "Błękitne Hawaje". W filmie grany przez Presleya Chad wraca na rodzinne wyspy i pomimo namów matki nie przejmuje rodzinnego biznesu. Zamiast tego zostaje przewodnikiem, ujmującym turystki swoim wyglądem. Wzbudza to zazdrość dziewczyny bohatera, Maile. Pomimo słabych recenzji produkcja była jedną z najbardziej dochodowych w 1961 roku. Dodatkowej sławy singlowi przysporzyły późniejsze wykonania innych artystów.  Whitney Houston, "I Will Always Love You" – "Bodyguard"Wzruszająca ballada w wykonaniu jednego z najlepszych głosów muzyki popularnej powstała jako… nowa wersja 20-letniej piosenki. Pierwszą odsłonę napisała inna znana artystka, Dolly Parton. Gdy Houston przygotowywała soundtrack do swojego filmowego debiutu, zdecydowała się na inną, wolniejszą aranżację. Kawałek od razu stał się wizytówką piosenkarki, zdobył dla niej liczne nagrody, w tym dwie statuetki Grammy. Pomimo upływu lat to nadal jeden z najlepiej sprzedających się singli w historii. Choć film odniósł niemały sukces (zarobił w kinach ponad 400 milionów dolarów), "Bodyguard" nadal kojarzony jest głównie dzięki świetnej muzyce. Krytycy raczej przejechali się po tym thrillerze, wytykając Houston i Kevinowi Costnerowi brak energii godnej zakochanych. Oba występy nominowano do Złotych Malin. Adolf Dymsza, Eugeniusz Bodo, "Ach, śpij kochanie" – "Paweł i Gaweł"Również w Polsce mamy swoje dobrze znane piosenki, które wywodzą się z nieco zapomnianych produkcji. Wiele z nich powstało jeszcze przed II wojną światową, gdy już wtedy sposobem na sprzedanie filmu było promowanie go chwytliwym kawałkiem. W tworzeniu takich hitów przodował przede wszystkim Henryk Wars, który napisał dziesiątki melodii rozbrzmiewających do dziś: m.in. "Ach, jak przyjemnie", "Już taki jestem zimny drań", "Sexapil" czy "Umówiłem się z nią na dziewiątą". Nad częścią współpracował z Ludwikiem Starskim, równie rozpoznawalnym tekściarzem. Jedno z ich najpopularniejszych wspólnych dzieł znalazło się oryginalnie w komedii "Paweł i Gaweł", nawiązującej do słynnego utworu Aleksandra Fredry. Dwie gwiazdy filmu – Eugeniusz Bodo i Adolf Dymsza – wykonały wówczas piosenkę "Ach, śpij kochanie". Dziś dzieło sprzed ponad 90 lat jest jedynie świadectwem przeszłości, natomiast utwór żyje przede wszystkim jako popularna kołysanka dla dzieci. Lionel Richie, "Say You, Say Me" – "Białe noce"Piosenka Lionela Richiego zdobyła jedyne duże wyróżnienie dla filmu "Białe noce". Dzięki nagrodzonemu Oscarem utworowi pamięta się całą produkcję – stworzony w USA dramat o rosyjskim baletmistrzu. Żyjący na zachodzie, bez możliwości powrotu do ojczyzny Kolya bierze udział w katastrofie lotniczej nad terytorium ZSRR. Uchodzi z życiem, lecz wrócił pod opiekę reżimu. Władze chcą zmusić go do tańczenia w radzieckim balecie i na czas rekonwalescencji kwaterują go u Amerykanina, współpracownika KGB. Choć chce uciec jak najszybciej, musi znaleźć ludzi, którzy mu w tym pomogą. Jednak wątpi, czy nowy znajomy jest godny zaufania. W rolach głównych wystąpili Michaił Barysznikow i Gregory Hines, a na drugim planie mogliśmy zobaczyć Helen Mirren, Isabellę Rossellini i Jerzego Skolimowskiego. Promująca film piosenka stała się numerem 1 w USA, choć nie pojawiła się na płycie z soundtrackiem, ale dopiero w 1986 na samodzielnym krążku artysty "Dancing on the Ceiling". DMX, "X Gon' Give It to Ya" – "Od kołyski aż po grób"W świadomości dzisiejszych fanów kina piosenka nieżyjącego już rapera DMX-a kojarzy się z filmem "Deadpool". Utwór "X Gon' Give It to Ya" ma jednak nieco dłuższą ekranową historię, sięgającą jeszcze początków XXI wieku. Wówczas popularny wykonawca rozwijał swoją karierę aktorską. Pojawił się w takich filmach jak "Belly", "Romeo musi umrzeć" czy "Mroczna dzielnica". Za kamerą dwóch ostatnich stał Polak Andrzej Bartkowiak, znany jako operator hollywoodzkich hitów "Upadek", "Speed: Niebezpieczna prędkość" i "Adwokat diabła". Następnym dziełem w dorobku obu panów został sensacyjny "Od kołyski aż po grób" z Jetem Li. Kosztujący 25 milionów dolarów projekt ledwie wyszedł na zero, za to wsławił się soundtrackiem, który dotarł na wysokie miejsca list przebojów. Wpadający w ucho utwór wspiął na szczyty popularności, zdobywając podwójną platynę w USA. David Bowie, "Cat People (Putting Out Fire)" – "Ludzie-koty"Paul Schrader, tworząc sensualny remake francuskiego filmu z lat 40., wiedział, że współpraca z artystą pokroju Davida Bowiego wypromuje tytuł wśród szerokiej publiczności. Muzyk stanął na wysokości zadania i we komitywie z uznanym producentem Giorgio Moroderem przygotował świetny utwór, wykraczający popularnością poza film. Horror "Ludzie-koty" – historia rodzeństwa, które po latach rozłąki spotyka się ponownie, odkrywając swoją zwierzęcą naturę – nie spotkał się z dobrym przyjęciem. Nawet piosenka Bowiego, aranżowana na nowo przy wydaniu albumu "Let’s Dance", nie sprawiła, że widzowie tłumnie pojawili się w kinach. Tytuł zakończył pochód po ekranach z rozczarowującymi 21 milionami na koncie. Tymczasem, pomimo mijających lat "Cat People (Putting Out Fire)" nadal rozbrzmiewa w głośnikach. Na pewno pamiętacie go z "Bękartów wojny" Quentina Tarantino (gdy Shosanna przygotowuje się na premierę propagandowej "Dumy Narodu") czy "Atomic Blonde" Davida Leitcha. Coolio, "Gangster's Paradise" – "Młodzi gniewni"Była oficer marines odchodzi z wojska i dostaje posadę w jednej ze szkół w Los Angeles. Od razu zostaje wrzucona na głęboką wodę. Uczniowie z jej klasy, mimo młodego wieku, już balansują na granicy konfliktów z prawem. Bohaterka staje przed trudnym zadaniem – pokazać podopiecznym, że miejsce, z którego pochodzą, nie determinuje ich przyszłości. Poprzez niecodzienne metody nauczania chce uświadomić im, że również sami mogą kształtować swój los. Prosta opowieść nie byłaby kompletna bez towarzyszącej jej muzyki. Zwłaszcza utwór "Gangsta’s Paradise" w wykonaniu rapera Coolio doskonale wprowadza w nastrój miejsca akcji. Film z Michelle Pfeiffer okazał się komercyjnym sukcesem, a promująca go piosenka międzynarodowym hitem. Swoje palce w utworze maczał też Stevie Wonder, który poprzez użyczenie fragmentu swojego utworu "Pastime Paradise" wpłynął na kształt całości – zabronił użycia przekleństw w tekście. Nawet bez inwektyw kawałek doskonale oddaje realia życia w tytułowym "raju gangsterów". Klimat na ekran przeniósł też teledysk nakręcony przez Antoine’a Fuqua ("Dzień próby", "Bez litości"). Blondie, "Call Me" – "Amerykański żigolak"Muzyka do "Ludzi-kotów" była drugą współpracą między Giorgio Moroderem i Paulem Schraderem. Wcześniej twórca przygotował soundtrack do poprzedniego dzieła reżysera – "Amerykańskiego żigolaka". Owocem tego zadania okazała się znana dzisiaj piosenka "Call Me" wykonana przez zespół Blondie. Początkowym wyborem do zaśpiewania utworu miała być wokalistka Fleetwood Mac Stevie Nicks, lecz obowiązujący wówczas kontrakt zabraniał jej pracy nad innymi projektami. Tak czy inaczej powstała hitowa piosenka, który rozbrzmiewa w trakcie napisów początkowych, a także w innych wersjach w trakcie całego filmu, nawiązując do jego treści. Z perspektywy głównego bohatera opisuje jego pracę: życie "na telefon", od zlecenia do zlecenia. Utwór wspiął się na szczyty list przebojów na całym świecie. Tymczasem produkcja odniosła skromny sukces, ale przede wszystkim odkryła dla kina popularnego nazwisko Richarda Gere’a.  Survivor, "Eye of the Tiger" – "Rocky III"Trzeci "Rocky" kontynuował passę serii i również stał się bardzo dochodowym przedsięwzięciem. Łącznie zarobił ponad 270 milionów dolarów – dało mu to trzecie miejsce w skali przychodów za rok 1982 na świecie. Ale kolejna część przygód nieustraszonego pięściarza wychowała kolejnego pretendenta do walki o najwyższe laury. Mowa o piosence zespołu Survivor "Eye of the Tiger", która idealnie wpasowała się w patetyczny ton produkcji. Tę historię napisał przypadek: najpierw Sylvester Stallone poprosił o użyczenie do filmu piosenki "Another One Bites the Dust", lecz zespół Queen odmówił. Dopiero wtedy reżyser i gwiazdor zaczął szukać wykonawcy, który przygotuje mu oryginalny utwór. Gotowy utwór zawładnął sercami słuchaczy – bardziej niż sam film. Przez sześć tygodni rozbrzmiewał jako najpopularniejsza piosenka w USA, sprzedając łącznie ponad dwa miliony kopii. Był też nominowany do Oscara, ale akurat tę pojedynek przegrał (triumfowało "Up Where We Belong" z "Oficera i dżentelmena"). 

WFF 2025: Recenzujemy "Holy Boy" i debiut "Dusza idealna". Miłość i wiara

Już dziś poznamy laureatów 41. Warszawskiego Festiwalu Filmowego, ale filmy wciąż można oglądać. A jest co. W programie festiwalu nadal znajdziecie tytuły, których nie można przegapić. Dziś dzielimy się wrażeniami po seansach "The Holy Boy" o cudownym chłopcu z niezwykłym darem oraz debiutu "Dusza idealna" będącego nietypowym filmem romantycznym. Poniżej znajdziecie fragmenty naszych recenzji, całe są już dostępne na kartach filmów. Recenzja filmu "Holy Boy", reż. Paolo StrippoliUśmiechnij się autor: Marcin Pietrzyk "The Holy Boy" za punkt wyjścia bierze znane i lubiane pomysły z kina komiksowego i horrorów. Jednak reżyser wykorzystuje je w niekonwencjonalny sposób, unikając łatwych rozwiązań. Młody chłopak obdarzony niezwykłą mocą jest tu z jednej strony postacią, której współczujemy i której kibicujemy w jej pragnieniu bycia sobą, doświadczenia miłości, ludzkiego ciepła. Z drugiej – budzi przerażenie, kiedy pozbawiony moralnych hamulców podąża za swoimi impulsami, dokonując strasznych rzeczy. Nie sposób nie oceniać negatywnie ojca Matteo, który zdaje się wykorzystywać chłopaka, czynić z niego niewolnika całej, jakże roszczeniowej społeczności. Nie sposób nie stać po stronie Sergio jako jedynego dorosłego, który wątpi w słuszność obarczania nastoletniego chłopaka bólem wszystkich dorosłych. Jednak żadna z tych postaci nie jest do końca taka, jak ją sobie wyobrażają widzowie. Reżyser pozwala nam nasiąknąć pozorami, by następnie cierpliwie, krok po kroku odsłaniać kolejne warstwy rzeczywistości. Całą recenzję filmu "Holy Boy" można przeczytać POD LINKIEM TUTAJ.Recenzja filmu "Dusza idealna", reż. Alice VialMiędzy niebem a ziemią autorka: Agnieszka Pilacińska Komedia romantyczna rzadko bywa gatunkiem wyczekiwanym z niecierpliwością i wypiekami na twarzy. Choć oryginalna jest przecież na wagę złota. Wykalkulowana zachowawczość twórców i konstruowanie opowieści ciągle według tego samego szablonu zniechęca, przez co nawet przy najlepszych chęciach, odbijamy się od kolejnych tytułów. Raz na jakiś czas trafia się jednak perełka – i bez wątpienia jest nią właśnie "Dusza idealna". Już sam pomysł jest świeży i obiecujący. /center] Vial wykorzystuje go także w błyskotliwy sposób, metaforyzując związkiem swoich bohaterów lęki i pragnienia, które towarzyszą nam podczas budowania relacji z drugim człowiekiem – albo które powodują, że owych relacji unikamy. To film trochę jak jego bohater – o tym, co niewidoczne, schowane pod skórą. O życiu ułudą, czyli o nieżyciu w obawie przed odsłonięciem się przed drugim człowiekiem, a co za tym idzie – możliwym zranieniem i odrzuceniem. O substytutach, które tworzą ochronną bańkę, a przecież żeby w pełni zrozumieć życie, trzeba się także skaleczyć.  Całą recenzję filmu "Dusza idealna" można przeczytać POD LINKIEM TUTAJ.

Pentagon ostro o serialu Netfliksa: "To woke’owe śmieci"

Netflix wypuścił nowy serial "Rekruci" – opowieść o młodym chłopaku, który w latach 90. trafia do piechoty morskiej, ukrywając, że jest gejem. Produkcja inspirowana wspomnieniami byłego żołnierza Grega Cope’a White’a zdążyła już zebrać mieszane recenzje. Ale nikt nie spodziewał się, że do dyskusji włączy się… sam Pentagon.Pentagon poirytowany serialem NetfliksaRzeczniczka resortu obrony Kingsley Wilson ostro skomentowała serial, nie szczędząc mocnych słów: Pod rządami prezydenta Trumpa i sekretarza Na tym jednak nie poprzestała. Nie będziemy obniżać naszych wymagań, by zaspokoić ideologiczną agendę – w przeciwieństwie do Netfliksa, którego kierownictwo nieustannie produkuje i karmi widzów oraz dzieci woke’owymi śmieciami – stwierdziła bez ogródek. Netflix w tej sprawie odmówił komentarza."Rekruci" – o czym opowiada serial?Serial stworzył Andy Parker, a w głównych rolach występują Miles Heizer jako Cameron Cope i Liam Oh jako jego przyjaciel Ray McAffey. Historia rozgrywa się w latach 90. i opowiada o młodym chłopaku, który wstępuje do wojska i próbuje odnaleźć siebie w środowisku, które wymaga twardości i konformizmu.  Serial powstał na podstawie wspomnień byłego żołnierza Grega Cope’a White’a pod tytułem "The Pink Marine". Oryginalna akcja osadzona została w 1979 roku – w czasach, gdy homoseksualność w armii była tematem tabu. Dopiero w 2011 roku, po zniesieniu polityki Don’t Ask, Don’t Tell osoby LGBTQ mogły służyć otwarcie. Pete Hegseth, obecny sekretarz obrony i bliski sojusznik Trumpa, znany jest z konserwatywnych poglądów. Popierał zakaz służby osób transpłciowych, walczył z używaniem zaimków i nakazał usunięcie nazwiska aktywisty Harveya Milka z okrętu marynarki wojennej. Zobaczcie zwiastun serialu."Rekruci" – zwiastun | Netflix